Senators trenowali na wyjeździe w Nowym Jorku, gdzie rozgrywać mieli ligowy mecz z New York Islanders.

Emery miał pecha. Nie znał miasta i zanim znalazł halę treningową, było po herbacie, a raczej po pierwszym gwizdku trenera.

Bramkarz spóźnił się ledwie... cztery minuty. Były to prawdopodobnie najdroższe cztery minuty w jego życiu. Piętnaście tysięcy dolarów! - tyle wpłaci Emery do klubowej kasy.