Benayoun wyjechał do Izraela, bo miał kilka dni wolnego w klubie. Nic dziwnego, że postanowił odwiedzić dawno nie widziane rodzinne miasto - Dimonę. Piłkarz wsiadł w autobus i ruszył do celu myśląc już tylko o tym, jak wspaniale będzie zobaczyć po długim czasie ukochanych rodziców.

Kiedy dotarł do Dimony, ochoczo wyskoczył z pojazdu i szybko ruszył w stronę rodzinnego domu. W tej samej chwili za jego plecami rozległ się niewyobrażalny huk. Przerażeni przechodnie padali na ziemię, a Benayoun usilnie starał się zrozumieć co właściwie się dzieje.

Co się stało, okazało się kilka minut później, gdy opadł dym. Autobus, którym chwilę wcześniej jechał zawodnik, stał w płomieniach. To Palestyńczyk obwieszony ładunkami wybuchowymi wysadził się w powietrze. Wraz z nim w pojeździe zginęło jeszcze pięć niewinnych osób. Wśród nich nadal mógł być Benayoun...

Piłkarz jest w szoku, a lekarze robią wszystko, by echa tragedii nie przesłoniły jego przyszłych dni. Benayoun wystąpi więc w towarzyskim meczu reprezentacji Izraela z Rumunią. Wszak jedyna metoda by zapomnieć jest prosta - nie można rozpamiętywać - informuje portal futbol.pl.