Nie przenosi się pan do Ameryki?
Jeszcze trzy dni temu byłem przekonany, że z Bellem będę walczył w Stanach. W New Jersey upatrzyłem sobie dom i w niedzielę miałem tam lecieć. Dzisiaj sytuacja wygląda tak, że z Bellem boksuję 19 kwietnia w Katowicach, więc przeprowadzka do Stanów nie ma sensu.

Reklama

Zadowolony jest pan z tej zmiany?
To decyzja Warriors i Main Events, ja jestem tylko zawodnikiem. Z tego, co wiem, w Stanach trudno było znaleźć termin telewizyjny, więc finansowo chyba lepiej wyjdziemy, organizując ten pojedynek w Polsce.

Jak przekonacie Bella, żeby walczył w Polsce?
Dostanie swoją gażę i tyle. Przecież to biznes, boksowaniem zarabia na życie.

Jest szansa, żeby Andrzej Gołota walczył w tej samej gali?
Z tego, co wiem, Andrzej może walczyć w Polsce w maju.

Bokserski rekord Bella robi wrażenie, z 26 wygranych walk aż 24 zakończył nokautem.
Na mnie nie robi to wrażenia. Na pewno nie będę stał i czekał na to, żeby mnie trafił. Nie pójdę też na wymianę ciosów. Będę boksował swoje, czyli lewy prosty, szybkie ręce i szybkie nogi.

A wie pan, że na treningu siłowym w lesie Bell rzucił siekierą w kolegę?
Słyszałem tę historię. Ale co mnie to interesuje? Przecież do ringu nie wejdzie z siekierą. W ringu pokazuje się szermierkę na pięści. Wygrywa ten, kto jest mądrzejszy.

A pan stosuje te stare metody treningowe, np rąbanie drzewa?
Siekiera to niebezpieczne narzędzie. Macham nią tylko wtedy, kiedy trzeba narąbać drzewa na rozpałkę. Ale podczas treningu czasami obijam oponę, bo to doskonałe ćwiczenie.

Reklama

Do niedawna mówił pan, że po pokonaniu Bella będzie pan walczył ze Stevem Cunninghamem o pas IBF w wadze junior ciężkiej.
Mam to zagwarantowane w kontrakcie i walka jest zatwierdzona przez IBF. Cunningham do września musi walczyć w obronie pasa.

To skąd pomysł, by po Bellu walczyć z Royem Jonesem Jr lub Evanderem Holyfieldem? Tytuły przestały być ważne, liczą się komercyjne walki?
To nie tak. Jeżeli w kwietniu będę walczył z Bellem, to z Cunninghamem mógłbym boksować pod koniec sierpnia. To cały czas jest najważniejsze. A Jones i Holyfield? Dogadać można się z każdym. Jeżeli chodzi o zarabianie pieniędzy, to najlpiej to robić w walkach z wielkimi nazwiskami. Ale żeby dostać taką walkę, muszę mieć pas. Gdybym miał go dzisiaj, wszystko byłoby prostsze, np nie miałbym problemów z telewizją w Stanach.

A jak pan sobie wyobraża walkę z 46-letnim Holyfieldem? Co prawda jest lekki jak na wagę cieżką, ale pan do niedawna walczył w półcieżkiej.
On waży z 95 kg, ja naturalnie 93. Żadna różnica. Ale spokojnie - dzisiaj skupiam się na Bellu. Potem chcę Cunninghama i pas. Obiecałem kibicom, że zdobędę tytuł i słowa dotrzymam. Chcę pokazać, że mogę być mistrzem świata nie tylko w wadze półciężkiej, ale i junior ciężkiej.

Nie wydaje się panu, że takie walki, jak chociażby ostatnia Roya Jonesa Jr z Feliksem "Tito" Trinidadem, to już bardziej show, a nie sport?
Każdy bokser traktuje boks jako sposób zarabiania na chleb. Tito podobno miał zagwarantowane 15 mln dol. To o czym my rozmawiamy? Można walczyć z 10 razy w obronie pasa z nieznanymi zawodnikami i nie zarobić połowy tej kwoty.