"Sukces w Europie to na pewno nasz cel, po to ściąga się mnie do Wisły" - mówił DZIENNIKOWI Garguła, będąc jeszcze na zgrupowaniu... PGE GKS Bełchatów. Nie wiadomo kiedy zawodnik dołączy do drużyny trenera Skorży, bo wicemistrz Polski nie chce rezygnować ze swojej gwiazdy. Co prawda w kontrakcie reprezentacyjnego pomocnika jest klauzula umożliwiająca mu odejście za 300 tys. euro, ale działacze z Bełchatowa chcą ją zakwestionować. Na razie przesłali do Krakowa pismo informujące, że nie wyrażają zgody na transfer. "Garguła jest naszym zawodnikiem i jeśli Wisła chce go pozyskać, to musi usiąść do negocjacji. Nie wykluczamy, że porozumiemy się z krakowianami, ale bardzo chcielibyśmy zatrzymać Łukasza w naszym zespole" - stwierdził prezes GKS-u Jerzy Ożóg.
Jeśli jednak działaczom z Bełchatowa nie uda się znaleźć odpowiednich kruczków prawnych, to nie będą mieli innego wyjścia jak zaakceptować ofertę Wisły. Dla krakowian 300 tys. euro nie jest dużym wydatkiem, tym bardziej, że Garguła już teraz wart jest przynajmniej cztery razy tyle. O ich determinacji świadczy to, że negocjacje z zawodnikiem także nie trwały długo. Piłkarz dogadał się z szefami Wisły przez telefon, w czwartek późnym wieczorem.
Garguła na pewno zostałby w zespole wicemistrza Polski, gdyby do drużyny dołączył Radosław Matusiak. Wraz z innymi piłkarzami prosił nawet szefów rady nadzorczej PGE GKS, by podpisali umowę z ich kolegą i wypożyczyli go z Heerenveen. Władze bełchatowskiego klubu wolały jednak toczyć własną wojenkę. Najpierw stracili napastnika, który mógł znów zostać gwiazdą ligi, a teraz prawdopodobnie stracą też lidera zespołu. "Jest mi żal, gdy widzę, jak postępuje rada nadzorcza. Żal mi też prezesa Ożoga, który zawsze był wobec mnie w porządku, a klubowi oddawał wiele serca, podobnie jak trener Orest Lenczyk. Zamiast pomóc im coś zbudować, zaczęto burzyć to, co dobre" - mówił ze smutkiem w głosie Garguła, zanim jeszcze dowiedział się o próbie zablokowania jego transferu.
Oprócz bełchatowskiej dwójki Wisłę wzmocni także Łobodziński. I tutaj krakowianie nie wydali zbyt wiele pieniędzy, bo Łobodziński miał w kontrakcie z Zagłębiem Lubin wpisaną sumę odstępnego wynoszącą 400 tys. euro. Można zakładać, że po mistrzostwach Europy wartość obu piłkarzy znacznie wzrośnie. Tym bardziej, że Wisła zaproponowała im aż 5-letnie kontrakty.
Krakowianie wyciągnęli wnioski po poprzednim - najgorszym w tym wieku - sezonie. Ósme miejsce i tylko 46 punktów w 30 meczach zmobilizowało działaczy i piłkarzy. Teraz Wisła ma już 47 punktów, zdobytych w zaledwie 17 spotkaniach, i praktycznie zapewniony tytuł mistrzowski. Tym bardziej, że tracąca dziesięć punktów Legia specjalnie się nie wzmacnia, a jedynym klubem dokonującym spektakularnych transferów jest... lider tabeli.
Cel krakowian jest jasny: Liga Mistrzów. By mieć szansę awansować do fazy grupowej, trzeba wzmocnień szukać już teraz, a potem dać trenerowi czas na zgranie drużyny. Zgranie ekipy, jakiej w Polsce lidze nie było przynajmniej od 11 lat, gdy w Lidze Mistrzów grał Widzew Łódź. To był też ostatni klub, który dokonywał tak spektakularnych transferów, sprowadzając nawet po kilku reprezentantów Polski w jednym okienku transferowym. Teraz Wisła idzie w jego ślady i liczy na podobne, albo jeszcze lepsze efekty.