Na boisku potrafi nie tylko kapitalnie rozgrywać, ale i walczyć łokciami. Nie odpuszcza w żadnej sytuacji. Dowód? Podczas swojej poprzedniej przygody z Groclinem, w sezonie 2006-07, zebrał aż 14 żółtych i jedną czerwoną kartkę w zaledwie 40 meczach! Jego twarda gra, ale i umiejętność mobilizowania kolegów bardzo pomogła klubowi sięgnąć po dwa puchary: kraju i ekstraklasy.

Reklama

"Teraz także wymagamy od Piotra, by dowodził pozostałymi zawodnikami. Niech na nich krzyczy, poklepuje po plecach i mobilizuje do walki" - mówi DZIENNIKOWI dyrektor klubu Tadeusz Fajfer. Świerczewski z ochotą zaakceptował stawiane przed nim zadanie. Tuż po powrocie do Groclinu wybrał sobie numer 77, po czym z uśmiechem powiedział: "Te liczby symbolizują dwie siekierki. Będę ostry tak jak one".

I jak tu nie lubić takiego walecznego piłkarza? Zachwycony swoim nowym, niedrogim nabytkiem (130 tys. złotych za takiego gracza to kusząca oferta, porównywalna z zimowymi wyprzedażami w dużych galeriach handlowych) jest Fajfer. "Chcę, żeby Piotr zagrał w zespole jak najszybciej, nawet dzisiaj. Że nie trenował z chłopakami zimą? I co z tego? Tak doświadczony zawodnik potrafi bez problemu wkomponować się w zespół w kilka chwil" - utrzymuje.

Po odejściu z Kielc Świerczewski zamienił jednego trenera Jacka Zielińskiego na drugiego. Ten, który prowadzi Groclin, traktuje piłkarza o niebo lepiej. Jest nim zachwycony, ponoć ma zamiar wystawić Piotra już w dzisiejszym meczu z Legią, spełniając tym samym życzenie dyrektora klubu. Nie wiadomo, czy Świerczewski wyjdzie na plac gry w pierwszym składzie, pewne jest za to jedno - nie pęknie przed żadnym legionistą. W końcu piłkarzowi, który kiedyś w lidze francuskiej pokłócił się na boisku, a później niemal pobił ze słynnym Zinedinem Zidanem nie wypada stchórzyć przed gwiazdkami pokroju Mirko Radovicia, Wojciecha Szali czy też Jakuba Rzeźniczaka...

Reklama