Dlaczego we Wrocławiu? Bo Groclin w nowym sezonie ma się nazywać Śląsk, a za najwyżej cztery lata występować w Lidze Mistrzów. Wszystko wskazuje na to, że wraz z końcem pierwszoligowej przygody Grodziska narodzi się nowa polska potęga.

Groclin pójdzie śladem Amiki, która nie tak dawno przeniosła się z małych Wronek do Poznania. Przeprowadzka Groclinu budzi jednak mniej kontrowersji niż wcześniejsza fuzja. Nazwanie Amiki Lechem i zmiana siedziby klubu z Wronek na Poznań pozwoliło uniknąć spłacania wielomilionowych długów "Kolejorza".

Tym razem o długach nie ma mowy, ale konserwatywna część kibiców z Wrocławia sprzeciwia się nazwaniu Groclinu Śląskiem. Oni woleliby, aby wrocławianie sami awansowali do ekstraklasy. Takie rozwiązanie jest wprawdzie bardzo prawdopodobne (klub jest na czele drugoligowej tabeli), ale nie stuprocentowo pewne, a nikt nie chce stracić kilku milionów złotych za prawa transmisyjne.

Poza tym Zbigniewowi Drzymale rola jedynie sponsora nie odpowiada - on chce być co najmniej jednym z właścicieli i decydować o losach klubu. I najważniejszy argument: Groclin nadal walczy o miejsce gwarantujące start w europejskich pucharach. Gdyby mu się udało, droga do spektakularnych sukcesów zostałaby skrócona przynajmniej o rok.

Nie ma jeszcze odpowiedzi na pytania, o plany względem obecnego Śląska. Co stanie się z zespołem, gdyby awansował do ekstraklasy? Jego miejsce zostanie sprzedane za kilka milionów złotych komuś, kto będzie chciał za nie tyle wyłożyć?

Nie brakuje także wątpliwości, co będzie z Groclinem, a raczej zatrudnionymi tam ludmi. Nie wszyscy dalej pracowaliby przecież w Grodzisku, który miałby stać się bazą treningową nowego Śląska.

"Prezes zaprosił nas do kawiarenki przed wyjazdem do Bełchatowa i poinformował, że w nowym sezonie zagramy raczej we Wrocławiu. Do dogrania pozostały podobno tylko detale i w poniedziałek zostanie to publicznie ogłoszone. Szczegółów jednak nie podał. A wszyscy zastanawiają się, czy nadal będą zatrudnieni. Piłkarze może mniej, ale trener? Masażyści?" - mówi DZIENNIKOWI jeden z piłkarzy Groclinu.

Słuszna uwaga. Bo kto byłby trenerem "nowego" Śląska? Ryszard Tarasiewicz, czy świetnie sobie ostatnio radzący Jacek Zieliński, pod którego wodzą grodziszczanie przewodzą tabeli rundy wiosennej?

Jeszcze bardziej niż trener o angaż będą się musieli martwić zawodnicy Śląska. Już w ten weekend żartowano, że pierwszy zespół wrocławian efektownie wygrał 4:0 w Bełchatowie, a rezerwy przegrały 1:2 sparing z GKP Gorzów Wielkopolski.

Fakty są takie, że Zbigniew Drzymała nadal marzy o wielkim futbolu i wie, że na taki ma szansę tylko w wielkim mieście, przychylnym sportowi. We Wrocławiu budowany jest stadion na Euro, który sprawi, że kibice będą mogli zostać kolejnym sponsorem drużyny.

Właściciel firmy Inter-Groclin (której akcje ostatnio spadły) nie będzie już osamotniony ze swoimi marzeniami o Lidze Mistrzów i nikt nie zapyta go, czy warto utrzymywać drużynę, na której mecze chodzi często najwyżej tysiąc osób.

Temat przenosin grodziszczan zaczął się zresztą pojawiać odkąd sukcesu w Pucharze UEFA nie dało się w żaden sposób zdyskontować. Grodziszczanie wyeliminowali tak uznane marki, jak Hertha Berlin i Manchester City, ale poza hasłem "Duma Polski Groclin Grodzisk Wielkopolski" wymiernych zysków z tego tytułu nie było.

Wielkie kluby z milionowych miast zostały w cieniu maleńkiego miasteczka, Zbigniew Drzymała triumfował, ale potem przyszła chłodniejsza kalkulacja. Początkowo pod uwagę brano przeprowadzkę do Szczecina, ale teraz wydaje się, że zespół trafi do Wrocławia.

Drzymała szybko znalazł wspólny język z Rafałem Dutkiewiczem, cieszącym się 80-procentowym poparciem prezydentem miasta. O przenosinach Groclinu mają dziś poinformować wspólnie. Jeśli plan doczeka się realizacji, będzie można ostatecznie ogłosić upadek idei "wielka piłka w małych miastach".

























Reklama