"To jest pomysł z telewizora. Oglądałem wiadomości sportowe i właśnie wtedy dowiedziałem się o planowanym połączeniu Śląska Wrocław z Dyskobolią" - mówi w rozmowie z "Faktem" prezes gdyńskiego klubu Ryszard Stopa. "Po tej fuzji ubyłby jeden zespół w II lidze. Dlaczego w miejsce wrocławian nie mogłaby występować nasza drużyna?".
Działacze Bałtyku nie zamierzali zasypiać gruszek w popiele, tylko od razu przystąpili do działania. W poniedziałek wysłali do Śląska oficjalne pismo z ofertą nabycia lub połączenia sekcji piłkarskich oraz wstąpienia w prawa WKS Śląsk.
"Takie połączenie z prawnego punktu widzenia jest możliwe. Dotyczy ono jednak podmiotów, które są Sportowymi Spółkami Akcyjnymi. Śląsk spełnia ten wymóg, natomiast my jesteśmy na najlepszej drodze do takiego przekształcenia" - wyjaśnia prezes Stopa, który jako renomowany prawnik,właściciel jednej z największych kancelarii na Wybrzeżu, znakomicie orientuje się w kodeksowych niuansach.
Jednak czy działacze Bałtyku nie porywają się z motyką na słońce? Czy skromny klubik z IV ligi podoła, pod względem sportowym, a zwłaszcza organizacyjnym, drugiej lidze?
"Kiedy przejmowaliśmy Bałtyk 1,5 roku temu, znajdował się on w stanie agonalnym, ale obecnie dysponuje budżetem na miarę środka tabeli II ligi. Nasz klub nie jest kolosem na glinianych nogach. To systematycznie i z głową tworzona drużyna. Prowadzimy szkolenie we wszytkich rocznikach, piłkarze otrzymują niezłe pensje, a młodsi stypendia. Jesteśmy przygotowani na takie wyzwanie. Zdaję sobie sprawę, że trzeba się liczyć ze sporym wydatkiem, ale lepiej chyba raz zapłacić mniej i od razu znaleźć się w II lidze, niż ponosić wyższe koszty gry w III lidze i wywalczyć awans rok później" - tłumaczy mecenas Stopa.
W finansowanie Bałtyku zaangażowanych jest około 160 firm z różnych dziedzin. "Piłkarze Bałtyku byli kiedyś określani jako "kadłuby", bo wspierały ich głównie firmy stoczniowe oraz związane z przemysłem metalowym. Teraz możemy liczyć na pomoc m.in. portu, banku, dilerów samochodowych, największej w Europie Środkowej firmy prodującej piure ziemniaczane, przedsiębiorstwa, które zajmują się wytwarzaniem komponentów do pasz. Na początku niektóre firmy reagowały na nasze prośby o finansowe wsparcie na zasadzie "bierz i odpieprz się dziadu", ale teraz, patrząc na nasze działania, emocjonalnie zaangażowały się w Bałtyk. Bez problemu łożyłyby na klub większe środki, ale przyjęliśmy jedną zasadę, której ściśle się trzymamy. Wiele zespołów chciałoby wyszarpać ile się da, ale my ustaliliśmy górną granicę finansowego wsparcia w IV lidze i więcej nie bierzemy. A jeszcze jesteśmy w stanie coś z tego odłożyć?" - kończy Ryszard Stopa.