Według świadków, zdarzenie miało miejsce w nocy z soboty na niedzielę około godziny 4.45. W zadymie mieli uczestniczyć czterej piłkarze: Robert Szczot, Łukasz Madej, Mieczysław Sikora oraz Cieśliński - dowiedział się "Fakt".

Ełkaesiacy wstawili się za narzeczoną Madeja - Dominiką, którą obraził jeden z gości kasyna. Rozpoczęła się awantura, w której najbardziej ucierpiał Cieśliński. Policja, która przyjechała na miejsce zdarzenia, nie interweniowała, bo już było po bójce. Jedynie wylegitymowała kilku uczestników incydentu, nikt nie został zatrzymany. Ze słów świadków wynika, że osoby biorące udział w bijatyce, znajdowały się pod wpływem alkoholu.

Reklama

Piłkarze ŁKS nie potwierdzają tej wersji, choć... ustalenie przebiegu wydarzeń zajęło im wczoraj wiele minut. Według nich, narzeczona Madeja nie była powodem bijatyki, a w zajściu uczestniczyli tylko Cieśliński i Szczot. "Wstawiłem się za koleżanką, którą przy barze szarpał jakiś facet i próbował ją pobić" - twierdzi Cieśliński.

Później wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. "Ten człowiek zaszedł mnie od tyłu i chciał uderzyć, ale nie trafił i upadł na podłogę. Ktoś z boku myślał, że to ja go walnąłem, podszedł i trafił mnie prosto w szczękę. Do akcji wkroczyli ochroniarze i nas rozłączyli, a ja zadzwoniłem po policję" - opowiada główny poszkodowany, który po wizycie w kasynie wylądował u dentysty.

Cieśliński nie widzi nic złego w tym, że o tak późnej porze bawił się w kasynie. "Poszliśmy tam po meczu, niedziela była wolna. Nawet nie piliśmy alkoholu" - twierdzi ełkaesiak. "Zastaliśmy akurat taką sytuację i chyba każdy facet na naszym miejscu postąpiłby podobnie. Co miałem zrobić, odwrócić głowę i odejść?" - pyta Cieśliński w rozmowie z "Faktem".

W klubie zdania zawodników na temat bójki i nocnej imprezki są podzielone. Trenerzy i szefowie ŁKS zapowiadają ukaranie piłkarzy za wizytę w kasynie. Koledzy z drużyny twierdzą, że gdyby znaleźli się w podobniej sytuacji, postąpiliby identycznie. Żaden nie potrafił jednak odpowiedzieć na pytanie, czy profesjonalny piłkarz powinien chodzić do kasyna i to o tak późnej porze.

Tym bardziej że sytuacja ŁKS w tabeli jest dramatyczna. "Uważam, że klub nie powinien wobec mnie, jak i Roberta wyciągnąć żadnych konsekwencji. Poza tym w kontraktach nie mamy zapisu, że nie możemy chodzić do kasyn. Jesteśmy niewinni" - kończy Cieśliński.