Sosa dostał kopniaka od koszykarza Miami-Choice Learning Academy. Dostał tak mocno, że z ledwością ustał na nogach, a w oczach zaświeciły mu gwiazdy. Mężny zawodnik postanowił jednak, że żadna siła nie ściągnie go z parkietu.
I został bohaterem "filmu z happyendem", bowiem to jego rzut za trzy w końcówce meczu zadecydował o wygranej jego zespołu - informuje serwis pobandzie.pl.
Po meczu okazało się jednak, że jedno z jego jąder podczas kopnięcia pękło i może nawet trzeba będzie je usunąć. Koszykarz załamał się, ale nie dlatego, że przybiła go wizja kalectwa. Liczyło się jedynie jedno - fakt, iż opuści koszykarskie finały stanowe.
Takiemy zdesperowanemu sportowcowi nie wypada życzyć czegoś innego niż tylko dużo zdrowia. Bo wytrwałość to już jego główna cecha.