Biatlonista sukcesy w mroźnej Syberii zawdzięcza bardzo dobremu strzelaniu. W sobotnich zawodach wybiegł na trasę jako 19. Po każdej wizycie na strzelnicy sukcesywnie odrabiał straty do rywali. W czterech próbach nie pomylił się ani razu. Ostatecznie do mety dobiegł jako drugi za Norwegiem Emilem Hegle Svendsenem - podaje "Dziennik".
Celne oko doprowadziło wczoraj Polaka do czwartej wygranej w historii startów w Pucharze Świata. W swojej ulubionej konkurencji - biegu ze startu wspólnego - w której zdobył srebrny medal igrzysk olimpijskich w Turynie, Sikora spudłował tylko raz. Podczas trzech pierwszych wizyt na strzelnicy zachował czyste konto, gdy jego rywale pudła musieli odrabiać na trasie.
Przed decydującym strzelaniem jedynym, który mógł mu odebrać zwycięstwo, był Iwan Czerezow. Ostatnia próba w wykonaniu Sikory nie była tak dobra jak wcześniej. Jeszcze gorzej poradził sobie Rosjanin, nie trafiając aż trzy razy. W tej sytuacji Sikorę mógł dogonić już tylko ktoś z grupy pościgowej mającej prawie pół minuty straty do Polaka.
Rywale stracili jednak kolejne sekundy po kiepskim strzelaniu i Sikora ze sporą przewagą niezagrożony dobiegł do mety. Lider klasyfikacji generalnej Norweg Ole Einar Bjoerndalen po fatalnym strzelaniu (4. rundy karne) dotarł do mety na szóstym miejscu. Mimo to zagwarantował sobie piąte w karierze zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Polak po wspaniałym występie na Syberii przesunął się z 13. na 9. pozycję.