Mimo że napastnik Larisy w meczach ligi greckiej strzela gole jak na zawołanie, nie wyklucza, że Leo Beenhakker pominie go przy rozsyłaniu powołań na czerwcowe finały mistrzostw Europy. "Nie zamierzam wmawiać sobie: stary, nie ma problemu, na pewno pojedziesz na ten turniej. A jak przytrafi mi się kontuzja albo będę bez formy? Pewnie, że gdyby zabrakło mnie w Austrii i Szwajcarii, byłbym bardzo rozczarowany. Ale wolę się na nic nie nastawiać, bo wtedy ewentualne rozczarowanie będzie mniejsze" - tłumaczy "Żuraw" "Faktowi".
I właśnie po to, by pojechać na Euro, w ostatnich godzinach zimowego okienka transferowego polski napastnik podpisał kontrakt z grecką Larisą. "Przyjechałem tutaj w ciemno. Nie zastanawiałem się nad wyglądem miasta, czy klimatem. Działacze Larisy dali mi możliwość gry i to było dla mnie najważniejsze. Mimo że u Leo mam mocną pozycję w kadrze, jeśli nadal oglądałbym mecze Celticu z trybun, trener nie miałby podstaw, by powoływać mnie do kadry" - podkreśla Żurawski.
O zdrowie kapitana reprezentacji Beenhakker może być jednak spokojny. "W Grecji sędziowie są wyjątkowo wyczuleni na faule, a obrońcy nie grają tak agresywnie. Mam więcej miejsca na przyjęcie piłki i oddanie strzału, a o kontuzję znacznie trudniej niż na Wyspach" - uśmiecha się Polak.
Poza boiskiem najlepszym kumplem Żurawskiego są Słowak Jozef Kozlej i trzej Argentyńczycy. "Zamiast uczyć się greckiego, coraz lepiej mówię po hiszpańsku. A z Jozefem mogę swobodnie rozmawiać po polsku" - opowiada piłkarz "Faktowi".
Wystarczyło kilka tygodni, by Polak stał się największym idolem greckich kibiców. W niedzielnym spotkaniu z OFI Kreta napastnik Larisy zdobył swoją trzecią bramkę w tym sezonie. "Gol, którego strzeliłem debiutując w barwach tego klubu, zaskoczył nawet mnie. Wcześniej odbyłem tylko jeden trening z tymi chłopakami. Nie znałem drużyny i tutejszego stylu gry. Na razie wszystko super się układa, ale stać mnie jeszcze na dużo lepszą grę. Cały czas poznaję ten zespół. Tego nie da się nauczyć w kilku meczach" - mówi nam "Żuraw".
Kiedy poubierani w koszulki Larisy kibice skandują nazwisko Polaka i odprowadzają go do samochodu, Żurawski trochę się zawstydza. "To strasznie miłe, ale nie robię z siebie żadnej gwiazdy" - mówi skromnie.
Na każdym kroku widać jednak, że naszego reprezentanta traktują w Grecji wyjątkowo. "Proszę się nie dziwić. Sprowadzenie Żurawskiego to największy transfer w historii Larisy. W tym roku zaczynamy budowę nowego stadionu. Byłoby wspaniale, gdyby nasz klub niedługo występował na nim w europejskich pucharach. Liczymy, że Maciej pomoże nam spełnić te plany" - nie ukrywa rzecznik prasowy Larisy Haris Georgoulas.