Tuż po zwolnieniu Lenczyka, szefowie klubu rozpoczęli poszukiwania nowego szkoleniowca. Szybko jednak doszli oni do wniosku, że do końca sezonu zespół powinna prowadzić osoba związana z klubem, która doskonale zna piłkarzy - czytamy w "Przeglądzie Sportowym".

Reklama

Funkcję pierwszego trenera powierzono więc Janowi Złomańczukowi, który w Bełchatowie był koordynatorem do spraw młodzieży. Nie oznacza to jednak, że zaprzestano poszukiwań szkoleniowca na następny sezon. Propozycję złożono Tomaszowi Wieszczyckiemu, byłemu piłkarzowi m.in. ŁKS i francuskiego Le Havre. Ten jednak odmówił, podobno po raz drugi. Okazuje się bowiem, że już kilka miesięcy temu w Bełchatowie narodził się pomysł ściągnięcia Wieszczyckiego do klubu. Wtedy miał on pomagać Lenczykowi w prowadzeniu zespołu. Do sfinalizowania rozmów nie doszło i nadal nie wiadomo, kto będzie trenerem GKS.

"Rzeczywiście dostałem ofertę z Bełchatowa zaraz po dymisji Lenczyka, ale grzecznie podziękowałem. To nie jest dobry moment na mój powrót do piłki, bo mam jeszcze kilka ważnych biznesowych spraw do załatwienia. Zresztą, wcześniej również trener Lenczyk widział we mnie asystenta, ale moja reakcja była identyczna. Tak czy inaczej, gdy uprządkuję swoje sprawy, to raczej na pewno rozpocznę szkoleniową pracę, choć niekoniecznie w Bełchatowie" - powiedział Wieszczycki.

W grudniu ubiegłego roku, Wieszczycki miał zostać prezesem ŁKS, ale ostatecznie nie doszedł do porozumienia z właścicielem zespołu Danielem Goszczyńskim.