Lin Miaoke, śliczna dziewczynka z kucykami, nie schodziła z okładek gazet i magazynów. Zachwycano się nią i jej talentem, a co gorliwsi okrzyknęli ją wschodzącą gwiazdą. Wszyscy myśleli, że to ona śpiewała patriotyczną piosenkę "Oda do ojczyzny", gdy na stadion wnoszono chińską flagę.

Reklama

Jednak Chen Qigang, który odpowiadał za muzyczną stronę spektaklu, postanowił wreszcie oddać honor prawdziwej gwieździe. I ujawnił w wywiadzie, że dziewczynka, którą wszyscy widzieli... nie wyśpiewała ani jednej nuty!

p

Dziecko, które wybrano, miało tylko dwa zadania - ładnie wyglądać i ruszać ustami. Piosenkę śpiewała naprawdę siedmioletnia Yang Peiyi.

Po co ta mistyfikacja? Chińczycy - dbając o każdy szczegół ceremonii, która zwróciła na Pekin oczy całego świata - uznali, że mała piosenkarka nie jest dość ładna, by reprezentować miliardowy naród. Jest zbyt pucułowata i ma nierówne zęby.

Reżyser nie widzi w tym nic złego. "Chcieliśmy przekazać właściwy obraz. Myśleliśmy o tym, co będzie najlepsze dla narodu" - powiedział bez ogródek. I dodał, że decyzję podjęto po tym, jak próbę ceremonii obejrzał wysoki rangą członek biura politycznego Komunistycznej Partii Chin.

Ognie... bardzo sztuczne

Reklama

To jednak nie jedyne oszustwo, jakiego dopuścili się Chińczycy na ceremonii otwarcia igrzysk. Organizatorzy przyznali, że część pokazu sztucznych ogni, jaki oglądaliśmy w telewizji, była... wygenerowana komputerowo i nagrana wcześniej.

Eksplodujące sztuczne ognie układały się w ślady stóp, które przemierzały Pekin od Placu Niebiańskiego Spokoju do Stadionu Olimpijskiego.

Niestety, ekscytujący spektakl nie był do końca prawdziwy. Jeden z przedstawicieli komitetu organizacyjnego igrzysk próbował dziś odkręcić sprawę i przekonywał, że ognie wybuchały, ale musiał przyznać, że część zdjęć "mogła być wcześniej nagrana". Jak utrzymywał, z powodu złej widoczności w nocy.