Trener Marek Cieślak postawi dziś na tych samych zawodników, którzy w Peterborough zapewnili naszej drużynie awans do finału. Z orzełkiem na piersi pojadą Tomasz Gollob, Jarosław Hampel, Piotr Protasiewicz, Adrian Miedziński i Krzysztof Kasprzak. Na ławce rezerwowych zasiądzie Norweg z polskim paszportem Rune Holta.
"Na pewno będziemy walczyć do ostatnich metrów na torze i po prostu chcemy zwyciężyć" - zapowiada kapitan biało-czerwonych Tomasz Gollob.
"Myślę, że walka o mistrzostwo rozstrzygnie się między nami a Australijczykami. Rosjan stać na pewno na jakiś błysk, ale też nie sądzę, by jutro odegrali w finale kluczową rolę" - twierdzi Hampel, który w Peterborough był najlepiej punktującym polskim zawodnikiem. "Pojedziemy bardzo ambitnie i mam nadzieję, że pokażemy kawał dobrego żużla" - dodaje.
Walka o tytuł zapowiada się naprawdę ekscytująco, zwłaszcza że mistrzowie z ubiegłego roku odpadli z rywalizacji w czwartkowym barażu. Duńczycy zgromadzili najmniej punktów, a w ich drużynie wyraźnie dało się odczuć brak kontuzjowanego Nickiego Pedersena. Co prawda mistrz świata zapowiadał, że jeśli jego drużyna wejdzie do sobotniego finału, to on przełoży swoją operację i wystartuje. Te deklaracje jednak nie zmotywowały odpowiednio jego kolegów i Dania nie obroni trofeum.
Do zwycięzców półfinałów - Polaków i Rosjan - dołączą za to wspomniani Australijczycy oraz Szwedzi. To oni najlepiej spisali się w czwartek na Stadionie im. Alfreda Smoczyka w Lesznie. Najwcześniej awans do finału zapewnili sobie prowadzeni przez Jasona Crumpa Australijczycy, którzy już na samym początku objęli pozycję lidera i niezagrożeni utrzymali ją do końca. "To był fantastyczny wieczór w naszym wykonaniu. Zdobyliśmy dużo punktów, nie było żadnych obaw, że będziemy musieli walczyć o drugie miejsce. Naszym największym i w zasadzie jedynym problemem był upadek i kontuzja Adama Shieldsa, który dawał z siebie wszystko, żeby zdobywać punkty. Wykonaliśmy już połowę roboty, druga połowa przed nami" - powiedział kapitan Australijczyków, Leigh Adams.
Walka o drugie miejsce między Szwecją, Wielką Brytanią i Danią trwała praktycznie do ostatniego biegu, kiedy to Antonio Lindbaeck dowiózł do mety dwa punkty i zapewnił swojej drużynie awans do sobotniego finału.
Walce o awans do finału z trybun leszczyńskiego stadionu przyglądała się reprezentacja Polski. Ubrani w narodowe barwy zawodnicy obserwowali swoich rywali i z uśmiechami na twarzach rozdawali autografy. Polacy nie żałowali jednak, że nie brali udziału w barażu. "Może i fajnie byłoby spróbować sił w barażu, ale z drugiej strony mogliśmy turniej oglądać spokojnie i nie męczyć się. Nie mieliśmy jednak wolnego dnia, bo wcześniej trenowaliśmy w Ostrowie. Nasi mechanicy cały czas czuwali nad naszymi motocyklami" - mówił Hampel."Australijczycy byli zdecydowanie najlepsi, natomiast pozostałe zespoły prezentowały bardzo równy poziom. Dla nas nie było istotne, kto jako drugi awansuje do finału" - dodał polski żużlowiec.
Polacy powinni mieć trochę ułatwione zadanie, bowiem w finale w drużynie z antypodów nie wystąpi mocno poobijany Shields, którego zastąpi go Troy Batchelor.