Już w pierwszej rundzie Jędrzejczyk mocno zaatakowała, a jeden z ciosów trafił rywalkę w nos, który zaczął krwawić. Kolejne odsłony były tylko potwierdzeniem jej dominacji. Rywalka też miała swoje chwile ataku, ale niewiele z nich wynikało.
Teraz Jędrzejczyk prawdopodobnie będzie mogła walczyć o mistrzowski pas w wadze słomkowej, który obecnie jest w posiadaniu Weili Zhang.
To była pierwsza walka Jędrzejczyk w tym roku. Po raz ostatni zaprezentowała się kibicom na gali w Toronto w grudniu 2018. Wówczas przegrała w starciu o pas wagi muszej z reprezentantką Kazachstanu Walentiną Szewczenko. Teraz wraca do wagi słomkowej, czyli kategorii, gdzie jeszcze dwa lata temu była absolutną mistrzynią.
Polka była mistrzynią amerykańskiej organizacji UFC od marca 2015 roku do listopada 2017 roku i w tym czasie aż pięć razy broniła pasa.
"Jeśli z nogą wszystko będzie ok, to jestem gotowa walczyć o pas jeszcze w tym roku" - powiedziała po pojedynku.
Gala UFC Fight Night 161, gdzie główną atrakcją była właśnie walka Polki z Waterson, odbyła się w hali Amalie Arena w Tampie. To zaledwie trzy i pół godziny jazdy autem od Coconut Creek, gdzie Jędrzejczyk trenuje w barwach klubu American Top Team. Nasza rodaczka cieszyła się, że na trybunach oprócz boksera Adama Kownackiego, znajomych i rodziny zasiadło mnóstwo ludzi.
"Trochę się bałam, bo przecież to nie była gala PPV. Ale udało się stworzyć fajną kartę walk z 14 świetnymi pojedynkami. I fani dopisali - zarówno amerykańscy jak i polscy, bo widziałam mnóstwo biało-czerwonych flag. To świadczy o tym, jak mocna jest moja pozycja w świecie UFC, a także jaka jest popularność tego sportu w USA" - wyznała Jędrzejczyk.
Polka mogła także być zadowolona ze swojej postawy, bo od początku pięciorundowej potyczki zdominowała rywalkę i zasypała ją gradem ciosów i kopnięć. W sumie wyprowadziła ich aż 347, z czego 180 mocnych dotarło do celu. Waterson próbowała szukać klinczu i obaleń, ale tych ostatnich udało jej się zaledwie jedno na dziewięć prób.
Dużo aktywniejsza Polka w każdej z rund umiejętnie trzymała się na dystans, aby uniknąć mocnych kopnięć, z których słynie przeciwniczka, aby potem błyskawicznie doskoczyć i zaaplikować Waterson serię kąśliwych uderzeń.
"Ona miała swój plan, ale ja potrafiłam zaadoptować się do niego. Kleiła się do mnie i często lądowałyśmy przy siatce" - wyjaśniła była mistrzyni wagi słomkowej UFC.
Jędrzejczyk kontrolowała walkę, mimo iż od końca drugiej rundy walczyła z kontuzją prawej stopy. Wcześniej właśnie tej kończyny używała do zadawania bolesnych uderzeń na udo i łydkę Waterson.
"Potem starałam się ją oszczędzać, ale żeby zapewnić sobie zwycięstwo nie mogłam całkowicie odpuścić. Musiałam się przezwyciężyć, zagryźć zęby i dalej ją używać. Na szczęście nie wpłynęło to zbytnio na moją postawę i mogłam się cieszyć z dziesiątej wygranej w wadze słomkowej w UFC" - zdradziła Jędrzejczyk, która na konferencję prasową przyszła o kulach i z okładem lodu na stopie.
Waterson nie miała pomysłu na agresywniejszą Polkę i oprócz dwóch prób duszenia od tyłu praktycznie jej nie zagroziła. W przeciągu całej walki wyprowadziła 174 uderzenia, z czego 78 mocno skutecznych. W efekcie werdykt sędziowski mógł być tylko jeden: jednogłośne zwycięstwo Polki.
"Nie przyjechałam tu, aby zebrać lanie. Przyjechałam, aby wygrać. Ale popełniłam kilka kosztownych błędów. Wiem, co źle zrobiłam. Muszę teraz wrócić do tablicy i niejako rozpocząć od nowa" - powiedziała 33-letnia Amerykanka ze łzami w oczach.
To nie przeszkodziło jej w wymienieniu się po walce koszulkami i serdecznym wyściskaniu z Jędrzejczyk, która mimo bolesnej kontuzji tryskała dobrym humorem. Polka wie, że stoi teraz na dobrej drodze do odzyskania pasa wagi słomkowej, który obecnie znajduje się w rękach Chinki Weili Zhang.
"Na razie muszę wziąć tabletki i udać się do szpitala na prześwietlenie stopy. Mam nadzieję, że to nic poważnego i że się to szybko zagoi. Bo jeśli tak będzie to walczyć przeciwko Zhang mogę nawet jeszcze w tym roku" - zapowiedziała 32-letnia olsztynianka.