Niektórzy bokserzy podczas przygotowań do walk odcinają się od rodziny i zamieszkują w innym miejscu. Malutki syn Kazik pozwala panu się wyspać?
Adam Kownacki: Za bardzo kocham syna, aby go zostawić. Jeśli nie wiedziałbym, co się dzieje u niego, to nie mógłbym spać w nocy. Czuję się lepiej, kiedy mam go za ścianą. Rozkład domu pozwala na to, abyśmy spali w oddzielnych pokojach. Teraz ząbkuje i czasami płacze w nocy. Jednak mam bardzo wyrozumiałą żonę i to ona wstaje do syna.
Pierwotnie planował pan jednak obóz przygotowawczy w górach...
Chciałem na jakiś czas przenieść się w góry Catskills w stanie Nowy Jork. W pobliżu kurortu narciarskiego Hunter kupiłem dziewięciopokojowy dom. Nie ma tam jednak jeszcze sali treningowej. W tamtej okolicy do swoich walk przygotowywał się Mike Tyson, kiedy był młody. Przed następnym pojedynkiem tam zorganizuję obóz przygotowawczy, bo będą już do tego odpowiednie warunki.
Wcześniej jednak starcie w Nowym Jorku z Heleniusem, który zapowiada, że nie przyjmie pańskiego stylu walki...
Nie będzie miał wyboru, bo zamierzam od początku ruszyć do zdecydowanego ataku. Będę lepiej przygotowany kondycyjnie niż do walki z Chrisem Arreolą, więc siła natarcia będzie jeszcze większa. Zamierzam skrócić dystans i z bliska go bić. Fin zapowiada, że jest walecznym Wikingiem, więc liczę, że przyjmie wyzwanie do bokserskiej wojny. Na pewno w ringu będzie ogień.
Helenius przypomina warunkami fizycznymi Tysona Fury’ego, który w sobotę zmierzy się w Las Vegas z mistrzem świata federacji WBC Deontayem Wilderem...
To prawda, Fury oraz Helenius są wysocy i dysponują dużym zasięgiem ramion. Jeśli wygrałby Fury, to w marcu miałbym świetne przetarcie przed ewentualną walką z Brytyjczykiem. Jednak to teraz nie ma znaczenia, bo idę swoją ścieżką. Nie zastanawiam się, z kim mógłbym walczyć o tytuł. Mogę rywalizować z każdym. Poza tym stawiam, że Wilder wygra przez nokaut.
Pańskie plany nieco pokrzyżowała postawa Andy'ego Ruiza Jr., który przegrał z Anthonym Joshuą.
Ruiz pokpił sprawę z rewanżem. Przecież zupełnie się nie przygotował. Miałem nadzieję, że wygra i wspólnie stworzymy emocjonujące widowisko. Niestety nic z tego nie wyszło i teraz muszę cierpliwie czekać na swoją szansę.
Na pańską walkę z Heleniusem wybiera się wielu Polaków. Czuje pan coraz większe zainteresowanie swoją osobą?
Czuję ogromne wsparcie kibiców. Na miesiąc przed marcową walką sprzedaliśmy już tyle biletów, ile wcześniej na Arrolę. Mamy sygnały, że z Polski wybiera się dużo fanów. Poza tym zgłaszają się do nas fani m.in. z Włoch i Anglii. Odczuwam ogromne zainteresowanie moją osobą. Dlatego mam sporo obowiązków medialnych i promocyjnych. Ciężko to wszystko ogarnąć. Sporo osób się na mnie obraża, że nie znajduję dla nich czasu. Już słyszę niekiedy, że "odbiła mu sodówka". Zapewniam jednak, że się nie zmieniłem, ale po prostu nie mam czasu na wszystko. Mam przecież rodzinę, z którą też chcę spędzić trochę czasu. Przepraszam, jeżeli kogoś zawiodłem, ale proszę o zrozumienie. W miarę możliwości spotykam się z kibicami. Teraz jednak najważniejsze są przygotowania do walki. Dalej trenuję dwa razy dziennie i będę gotowy na Heleniusa.
Z Nowego Jorku - Marcin Cholewiński (PAP)