"Gazeta Wyborcza" wyliczyła, że było osiem przypadków, kiedy aż trzech kierowców walczyło w ostatnim wyścigu o tytuł. Tylko trzy razy udało się liderowi obronić pozycję. Największego pecha miał Brytyjczyk Nigel Mansell w 1986 roku. Na 20 okrążeń do końca wyścigu w Adelajdzie był jeszcze mistrzem, ale wybuchła mu opona i tytuł powędrował do Alaina Prosta.

Reklama

Dlatego Lewis Hamilton musi się modlić, żeby obronić pozycję w Grand Prix Brazylii na torze Interlagos. A jak to nie pomoże, to pewnie z pomocą przyjdą mu sędziowie, tak jak było w Japonii, kiedy za zajechanie drogi Robertowi Kubicy ukarali Polaka. A jak Hamilton spowodował wypadek Sebastiana Vettela i Marka Webbera, to mu się upiekło. Bo kierowca McLarena to dziecko szczęścia.