Jednak nie dlatego, że nie weźmie udziału w zawodach, albo nie będzie w stanie walczyć w ten weekend o dobre miejsce na mecie. Po prostu w islamskim państwie, jakim jest Bahrajn, zawodnicy na podium nie otrzymują szampana, ale... specjalny musujący napój.
Mieszkający w tym kraju muzułmanie nie piją alkoholu. By uszanować ich zwyczaje, a jednocześnie zachować ceremonię znaną z każdych zawodów Formuły 1, trzej najlepsi kierowcy nagradzani są pachnącym "trunkiem" robionym z soku granata i kwiatu róży - czytamy w "Fakcie".
"Teraz pachnę jak kobieta" - żartował w 2004 roku oblany tym napojem Jenson Buton. Zwyczaje związane z tym wyścigiem są może egzotyczne, lecz punkty wywalczone na pustynnym torze Sakhir liczą się w klasyfikacjach tak samo jak inne. Lubiący ten obiekt Kubica liczy na to, że jego zespołowi uda się znowu powalczyć z Ferrari i McLarenem.
"Aby odnieść zwycięstwo, trzeba być najszybszym. W obu poprzednich wyścigach, w Australii i Malezji, naszym samochodom brakowało szybkości" - przyznaje polski kierowca BMW Sauber. "Oczywiście można dojechać do mety na pierwszej pozycji, korzystając z kłopotów innych albo mieć szczęście, ale nie o to chodzi. Chcemy wygrać dzięki swojej sile. Musimy więc być najszybsi. W tej chwili tracimy trochę czasu na jednym okrążeniu do najlepszych. Niedużo, ale jednak. Pracujemy nad rozwiązaniem tego problemu i mam nadzieję, że któregoś dnia nam się uda."
Zajmujący 5. miejsce w klasyfikacji kierowców Kubica nie kryje, że zaskakująco dobre wyniki prowadzonych przez niego i Nicka Heidfelda bolidów nie do końca zależały od nich. "Zajmowaliśmy drugie miejsca dzięki sprzyjającym okolicznościom. Ale to ważne, by być na tyle blisko, żeby te nadarzające się sytuacje wykorzystać" - zauważa.