Dwadzieścia punktów straty Kubicy do Hamiltona to zbyt wiele. Wprawdzie do zdobycia jest 30 punktów, ale tym razem Anglik nie zamierza szarżować. W ubiegłym roku w dwóch ostatnich wyścigach stracił 17-punktową przewagę nad Kimim Raikkonenem przez własne błędy. Tym razem szefowie McLarena dali do zrozumienia Hamiltonowi, że nie będą tolerować powtórki "niewybaczalnych" pomyłek. I Lewis szybko wziął sobie te uwagi do serca - w wyścigu o Grand Prix Singapuru Hamilton nie naciskał zbytnio na Nico Rosberga i zadowolił się trzecim miejscem.

Reklama

Wiadomo już, że tytułu nie obroni Raikkonen. W Singapurze Fin po raz czwarty z rzędu nie zdobył punktów. Jego strata do prowadzącego Anglika wzrosła do 27 punktów. Raikkonen przyznał, iż pogodził się już z utratą mistrzowskiej korony. Kierowca Ferrari może co najwyżej wskoczyć na trzecie miejsce - do Kubicy traci siedem punktów.

>>>Szansa uciekła Kubicy

Ta strata mogła być większa, gdyby nie błędy BMW. Z trzech ostatnich wyścigów dwa zakończyły się dla Polaka fatalnie z winy zespółu. W Spa podczas Grand Prix Belgii problemy z wężem do tankowania paliwa sprawiły, że Kubica zamiast drugiego miejsca zajął szóste. W Singapurze było jeszcze gorzej. Zbyt późna decyzja o zjeździe na pit stop i zamiast zwycięstwa jest 11. miejsce. W tych dwóch przypadkach Polak stracił w sumie 15 punktów! Zwłaszcza błąd taktyczny w ostatnim wyścigu był irytujący - czytamy w DZIENNIKU.

Reklama

Kubica za późno został wezwany do pit stopu. Gdy po kraksie Nelsona Piqueta na tor wjechał samochód bezpieczeństwa i kierowcy nie mogli zjeżdżać na tankowanie, Williams błyskawicznie podjął decyzję o ściągnięciu do garażu Nico Rosberga. Dzięki temu Niemiec, mimo kary przejazdu przez boksy, zajął drugie miejsce. W BMW decyzję o tankowaniu Kubicy podjęto jedno okrążenie później...

"Nie wiem dlaczego nie zdecydowaliśmy się na zjazd od razu. Karę i tak bym dostał, ale przynajmniej zostałbym na czele całej stawki, przed Rosbergiem" - wściekał się Kubica.

>>>Kubica znów ma pretensje do BMW

Reklama

"Myśleliśmy, że pas serwisowy zostanie otwarty wcześniej, tak jak to zwykle bywało" - tłumaczył swoją decyzję Theissen. "Gdyby pas serwisowy otwarto po dwóch okrążeniach, udałoby się i Robert nie dostałby kary. Wiem, że Robert był bardzo rozczarowany, ale pit lane powinien zostać otwarty wcześniej".

Szef BMW po raz kolejny głupio się tłumaczy. Jak zwykle zwala winę na innych. A Kubica zamiast odrobić straty do Hamiltona, gubi kolejne punkty. Szanse na mistrzostwo świata stracił przez gapiostwo swojej ekipy.

Jeszcze niedawno Theissen deklarował pełne poparcie dla Polaka. Gdy Kubica krytykował BMW po Grand Prix Belgii, jego szef obiecywał poprawę. W Singapurze nie zachował jednak czujności i po raz pierwszy w tym sezonie nasz kierowca nie zdobył punktów w wyścigu, w którym dojechał do mety.

Czy ta porażka przeleje czarę goryczy i Kubica zmieni zespół? Polak nadal nie podjął decyzji, w jakim teamie będzie jeździć w kolejnym sezonie. Może zostać w BMW, ale równie dobrze może trafić do Renault. Tam prawdopodobnie pozostanie jego najlepszy kolega Fernando Alonso. Hiszpan po GP Singapuru powiedział: "w kolejnym sezonie jeszcze bardziej będziemy walczyć", dając do zrozumienia, że nie zmieni zespołu. A duet Kubica - Alonso byłby wymarzony dla szefa Renault, Flavio Briatore.