Okazało się, że ostatnia zmiana wprowadzona w 2003 roku nie sprawdza się. Wtedy ustalono, że zwycięzca wyścigu dostaje dziesięć, a drugi na mecie osiem punktów. Wszystko po to, żeby zmniejszyć różnicę między dwoma najlepszymi, co miało uatrakcyjnić i wyrównać walkę o mistrzostwo. Pretekstem była dominacja na torach Michaela Schumachera.

Potem wyszło jednak na to, że kierowcy... zadowalali się często drugim miejscem. Tłumaczyli, że to tylko dwa punkty mniej. Nie walczyli ambitnie o triumf w wyścigu. Gra ich zdaniem nie była warta świeczki. Tak swoje sukcesy odnosił Fernando Alonso, dla którego bardziej niż wygrane wyścigi liczyła się równa jazda w całym sezonie i ciułanie punktów.

Od 2008 roku punktacja ma się jednak zmienić. "Zwycięzca musi dostawać znacznie więcej punktów od drugiego kierowcy" - uważa Ecclestone. Ale to nie wszystko. O mistrzostwie zadecyduje liczba wygranych wyścigów. Działacz jest zdeterminowany i zamierza przeforsować swoje pomysły jak najszybciej.