Jeśli zespół BMW Sauber błyskawicznie nie rozwiąże problemów z samochodem, którym jeździ Kubica, nasz jedyny zawodnik w F1 może sobie zrobić krzywdę na torze. Czy Niemcy zdążą wyeliminować nękające pojazd Kubicy awarie przed niedzielnym Grand Prix Bahrajnu? Może zabraknąć im czasu, a wtedy po raz kolejny Polak, siadając za kierownicą swojego auta, będzie ryzykował zdrowie.

Na razie najważniejsza dla teamu była operacja przerzucenia całego sprzętu z Malezji do Bahrajnu, gdzie w niedzielę odbędzie się kolejny wyścig. Do przetransportowania było prawie 40 ton wyposażenia: silniki, karoserie, części zamienne, narzędzia oraz koła. Dopiero od czwartku zaczną się przygotowania do następnych zawodów.

Grand Prix Bahrajnu to jeden z najtrudniejszych wyścigów w sezonie. Usytuowany w samym środku pustyni tor bywa śliski z powodu nawiewanego na asfalt piasku. Nie brakuje na nim niebezpiecznych miejsc. Najgroźniejszy jest pierwszy wiraż, w który rozpędzeni na prostej startowej kierowcy wjeżdżają z prędkością ponad 300 km/h.

Dalej czeka ich jeszcze kilka zakrętów, gdzie biegi redukuje się nawet z szóstego na drugi. Takie gwałtowne hamowanie na piasku może skończyć się poślizgiem i uderzeniem w inny bolid albo barierę otaczającą tor. Aż strach pomyśleć, jak zachowa się samochód z niesprawnymi hamulcami - a właśnie z nimi Kubica miał poważne kłopoty w Malezji. "Głównym problemem był brak stabilności hamowania. Koła się blokowały. Musiałem zaczynać hamowanie 50 metrów wcześniej niż inni" - przyznał Robert po wyścigu, w którym zajął ostatnie miejsce.

Przełożeni Polaka jak zwykle optymistycznie patrzą w przyszłość. "Po testach, jakie przeprowadziliśmy w Bahrajnie w lutym, mamy mnóstwo danych potrzebnych do ustawienia samochodu. Z powodu piasku na torze spodziewamy się szybkiego zużywania się opon" - zapowiada dyrektor techniczny BMW Sauber Willy Rampf. Ani słowa o kłopotach nękających Kubicę od początku sezonu, czyli psującej się skrzyni biegów, hamulcach...

Jeśli nic się nie zmieni, nasz kierowca znowu będzie jeździł powoli jak autobusem. Zresztą - ma już w tym pewne doświadczenie. Po jednym ze spotkań promocyjnych nie było nigdzie kierowcy pojazdu, którym ekipa BMW miała wrócić na kolację. Znudzony czekaniem Polak siadł na jego miejscu i dowiózł całe nieźle zaskoczone towarzystwo do hotelu. Ale chyba nie po to został zatrudniony?