Większość z 12 teamów swoje siedziby ma właśnie w Anglii. Jednak tak naprawdę jak w domu czuć się może jedynie brytyjski team McLaren-Mercedes i pochodzący z Wysp jego kierowcy: Lewisa Hamiltona i Jensona Buttona.
Obaj mają w dorobku po jednym tytule mistrza świata. Hamilton zwyciężył w 2008 właśnie w barwach McLarena, a Button w kolejnym sezonie jako zawodnik Brown GP-Mercedes. Zaraz po tym sukcesie dołączył do rodaka.
Początkowo wydawało się, że dwóch mistrzów świata w składzie, do tego obu z dość mocnymi charakterami, to mieszanka wybuchowa, która może rodzić głównie konflikty. Okazało się jednak, że przez półtora roku nie doszło między nimi do poważniejszych spięć.
W obecnym sezonie łączy ich to, że jako jedyni w stawce 24 bolidów potrafili przerwać serie zwycięstw Vettela. Niemiec na otwarcie sezonu triumfował w GP Australii i GP Malezji, zanim w GP Chin musiał uznać wyższość Hamiltona.
Później Niemiec z jeszcze większą swobodą wygrał GP Turcji, GP Hiszpanii i legendarny wyścig o GP Monaco na ulicznym torze w Monte Carlo. Po nim wydawało się, że jest bezkonkurencyjny, a drugie miejsce w Szanghaju, to swoisty wypadek przy pracy.
Dwa tygodnie później nad torem w Montrealu solidnie się rozpadało, a wyścig kilkakrotnie przerywał wjazd samochodu bezpieczeństwa. Od początku niemal do końca prowadził w nim startujący z pole position Vettel. Nieoczekiwanie jednak popełnił błąd na jednym z wiraży na ostatnim okrążeniu i nie był w stanie odeprzeć ataku Buttona, który szybko uzyskał nieznaczną przewagę i nie wypuścił już z rąk zwycięstwa.
To niepowodzenie powetował sobie w ostatnim wyścigu o GP Europy, rozgrywanym na ulicach Walencji. Tam również wywalczył pole position, siódme już w sezonie.
Tylko raz Vettelowi nie udało się wygrać kwalifikacji, przed GP Hiszpanii. Na torze Catalunya nieznacznie lepszy był jego partner z zespołu Australijczyk Mark Webber.
W ośmiu startach Vettel zgromadził 186 punktów, a drugie miejsce zajmują ex aequo Button i Webber - po 109. Trzeci jest Hamilton - 97, który o 10 wyprzedza Hiszpana Fernando Alonso.
Dwukrotny mistrz świata (2005-06) kilkakrotnie pokazał się w tym sezonie z dobrej strony, nawet stanął na podium, ale bolidy Ferrari spisują się wciąż bardzo nierówno.
Inny problem, bo z nie najlepiej spisującymi się kierowcami, ma za to team Renault, który nie ukrywa, że brakuje mu Roberta Kubicy (wciąż przechodzi rehabilitację po lutowym wypadku na rajdzie we Włoszech). Szefowie luksembursko-malezyjskiej ekipy są mocno rozczarowani postawą Niemca Nicka Heidfelda, zastępującego Polaka. Zgromadził on 30 punktów, o jeden mniej od partnera - Rosjanina Witalija Pietrowa, ósmego w MŚ.
Walka o mistrzostwo wśród konstruktorów prawdopodobnie toczyć się będzie nadal między broniącym tytułu Red Bull-Renault - 295 pkt a McLaren-Mercedes - 206. Brytyjski team marzy o zmniejszeniu tego dystansu, co może mu ułatwić fakt, iż w niedzielę kierowcy będą się ścigać na Silverstone.
W ten weekend w barwach Hispania RT-Cosworth, zadebiutuje w Formule 1 22-letni Daniele Ricciardo, dotychczas rezerwowy i testowy kierowca ekipy Toro Rosso-Ferrari. Australijczyk będzie partnerem Włocha Vitantonio Liuzziego, a zastąpi w kierowcę z Indii Naraina Karthikeyana.