Heidfeld znajdował się na odległej pozycji, gdy zjechał zmienić opony do boksu. Przy wyjeździe z alei serwisowej z jego podwozia, z okolic osi lewego tylnego koła, zaczęły sypać się iskry. Chwilę później bolid się zapalił, kierowca zatrzymał go na poboczu i pospiesznie wyskoczył z kokpitu, a służby techniczne przystąpiły do gaszenia pożaru.

Reklama

Szef inżynierów Renault Alan Permane przyznał po zakończeniu wyścigu, że do samozapłonu doszło z powodu długofalowego przegrzania metalowej nakrętki. Co w połączeniu z wysoką temperaturą podwozia, w okolicach wydechu ciepłego powietrza z wnętrza, spowodowało pojawienie się ognia z tyłu pojazdu.

"Cóż, to był kolejny nieudany wyścig dla mnie i dla zespołu. W drugi weekend z rzędu nie dojechałem do mety, więc trudno ukrywać rozczarowanie. Drugi mój postój w pit line był dłuższy, niż zakładałem, w wyniku przegrzania podwozia. Niestety, dopiero wyjeżdżając na tor zauważyłem wydobywający się z tyłu dym, a potem płomienie. Duży pech. Teraz mam cztery tygodnie na odpoczynek przed kolejnym startem, więc liczę na udany powrót po wakacyjnej przerwie" - powiedział, Heidfeld, który jest ósmy w klasyfikacji MŚ z dorobkiem 34 punktów.

O dwa wyprzedza partnera z zespołu - Rosjanina Witalija Pietrowa. Natomiast Renault jest piąte wśród konstruktorów, ale po raz pierwszy w tym sezonie żaden z jego kierowców nie znalazł się w punktowanej dziesiątce.

Teraz nastąpi blisko czterotygodniowa przerwa w Formule 1, bowiem kolejną eliminację wyznaczono na 28 sierpnia. Będzie nią wyścig o Grand Prix Belgii na torze Spa-Francorchamps.