W poniedziałek zawodnicy, po dwóch dniach spędzonych na biwaku pod Pisco, wyruszyli na południe Peru do San Juan de Marcona. Po drodze mieli do pokonania 296 km odcinka specjalnego i 208 km dojazdówki. Po raz kolejny główną trudnością były wydmy, wymagające precyzyjnej nawigacji i czujności. Dodatkowym utrudnieniem były przejazdy przez kaniony, rzeki i wyschnięte zbiorniki wodne. Mimo to zawodnicy nie odpuszczali, walczyli o każdą minutę, a ich zmagania dostarczały niemało emocji.

Reklama

W kategorii samochodów nie brakowało emocji. Po problemach w niedzielę swój drugi etap w tegorocznej edycji wygrał Nasser Al-Attiyah (Toyota). Katarczyk pokonał cztery załogi Peugeota i odniósł 27. etapowe zwycięstwo na Dakarze. Cztery minuty za nim na mecie zameldował się Stéphane Peterhansel (Peugeot). Trzeci Hiszpan Carlos Sainz (Peugeot) stracił już sześć minut.

Kuba Przygoński, jadący Mini John Cooper Works Rally, pomimo przygód na trasie dzień może zaliczyć do udanych. Samochód przetrwał zderzenia z kamieniami w rzece, a przebitą oponę udało się bardzo szybko zmienić. Do zdrowia powrócił też pilot Tom Colsoul, co pozwoliło załodze Orlen Team trzymać równe tempo i ostatecznie uzyskać 9. czas odcinka. Dużo poważniejsze problemy mieli inni kierowcy Mini - Fin Mikko Hirvonen stracił dwie godziny po awarii swojego Buggy, a kilometr przed metą, na zjeździe z wydmy, bardzo poważne rolowanie zaliczył Hiszpan Nani Roma i jego dalszy udział w rajdzie uzależniony jest od wyników testów medycznych.

A jak z prędkością polskiej załogi? Z Kubą Przygońskim rozmawia Tomasz Gorazdowski, Program III Polskie Radio.

Reklama

ZOBACZ WYWIAD DLA DZIENNIK.PL>>>