Polski kierowca, triumfator Dakaru w 2015 roku, na piątym etapie spadł z wydmy razem z quadem i doznał kontuzji nogi. Wprawdzie dojechał do mety w Arequipie z 10. czasem, ale badania w ambulatorium na biwaku wykazały złamanie kości strzałkowej i piszczelowej. Samolotem medycznym przetransportowany został do szpitala w stolicy Peru.

Reklama

Sonik kontaktował się już z chirurgiem Mariuszem Bonczarem, który wcześniej leczył jego kontuzje. Wie, że w Polsce czeka go operacja, ale nie traci optymizmu. "Najważniejsze, że będę mógł wrócić na quada. Nie wiem jeszcze kiedy, ale już się nie mogę doczekać" - podkreślił.

Krakowianin dodał, że jednym z powodów jego wypadku było to, że wbrew zwyczajowi organizatorzy postanowili wcześniej puścić na trasę samochody i ciężarówki, które w wydmowym piasku utworzyły niebezpieczne dla lżejszych pojazdów koleiny. Jak jednak dodał, jest doświadczonym kierowcą i jadąc na swój 10. Dakar liczył się z takimi niespodziankami. "Tutaj się wszystko może zdarzyć. Taki po prostu jest Dakar" - zaznaczył.

Trasę rajdu nadal będzie przemierzał wóz techniczny zespołu Sonika, który będzie wspierał drugiego polskiego kierowcę quada Kamila Wiśniewskiego.

Trasa rajdu liczy blisko dziewięć tysięcy kilometrów przez Peru, Boliwię i Argentynę. W najbardziej wymagającej imprezie w świecie motosportu wystartowało ponad pół tysiąca uczestników. Kilkudziesięciu kierowców już się wycofało.

Reklama

W czwartek uczestnicy Dakaru wjechali do Boliwii. Szósty etap zakończy się w La Paz. Na piątek zaplanowano dzień przerwy.