"Chciałbym za rok być w tym samym miejscu, jednak w życiu nic nie jest pewne" - przyznał po niedzielnym wyścigu na torze Imola we Włoszech sześciokrotny mistrz świata, który za dwa tygodnie w Stambule może świętować siódmy tytuł, czym zrównałby się z prowadzącym w klasyfikacji wszech czasów Niemcem Michaelem Schumacherem.

Reklama

Brytyjski kierowca przyznał, że jego negocjacje z niemieckim zespołem ws. przedłużenia wygasającego z końcem roku kontraktu przypominają nieco pokera, a każda ze stron nie chce odkrywać zbyt wcześnie wszystkich kart.

"Chciałbym zostać, ale dopóki nie podpisów pod nowym kontraktem, to wszystko jest możliwe. Zresztą jest wiele innych rzeczy, które mnie fascynują poza jazdą bolidem F1" - zaznaczył 35-letni Hamilton, który barwy Mercedes GP reprezentuje od 2013 roku.

W niedzielę niemiecki team po raz siódmy z rzędu zapewnił sobie mistrzostwo świata konstruktorów. Jego szef sportowy Toto Wolff, którego umowa także po tym sezonie wygasa, jest zdania, że porozumienie z Hamiltonem zostanie osiągnięte, gdy zapewni sobie miano najlepszego kierowcy.

"Przed zapadnięciem końcowych rozstrzygnięć żaden z nas nie chce podejmować wiążących decyzji" - wspomniał Austriak.

Wolff także wzbraniał się przed jednoznacznymi deklaracjami.

"Nie sądzę, żeby doszło do jakiejś rewolucji, ale dopóki nie ma podpisów, wszystko jest możliwe" - podkreślił.