Asseco Prokom - Qyntel Woods 22, David Logan 19, Ronnie Burrell 14, Daniel Ewing 9, Jan-Hendrik Jagla 4, Pape Sow 4, Tyrone Brazelton 0, Mateusz Kostrzewski 0, Piotr Szczotka 0, Adam Hrycaniuk 0.

Real Madryt - Darjus Lavrinovic 19, Louis Bullock 15, Jorge Garbajosa 13, Rimantas Kaukenas 11, Sergio Llull 10, Sergi Vidal 10, Novica Velickovic 7, Travis Hansen 6, Vladimir Dasic 3, Pablo Prigioni 0, Cheick Samb 0, Ignacio De Miguel 0.

Reklama

Dwadzieścia dwa punkty różnicy to minimalny wymiar kary, na jaką zasłużyli w środę podopieczni Tomasa Pacesasa. W czwartej kwarcie przewaga gospodarzy przekraczała bowiem 30 punktów.

Początek spotkania nie zapowiadał takiej lekcji koszykówki - przez dłuższy czas zawodnicy z Gdyni grali jak równy z równym. Gdy wydawało się, że pierwsza kwarta zakończy się wynikiem w okolicach remisu, dwa błędy w obronie sprawiły, że rywale odskoczyli na osiem punktów.

W drugiej kwarcie Real mógł już spokojnie kontrolować mecz i wykorzystywać niedokładność zawodników Asseco Prokomu (w drugiej kwarcie 10 strat, w całym meczu aż 20). Dzięki dobrej skuteczności rywale mistrzów Polski bez wysiłku powiększali prowadzenie i praktycznie rozstrzygnęli mecz - w tej części gry pozwolili gościom zdobyć zaledwie 11 punktów.

Druga połowa spotkania to już popis Realu - zawodnicy byli wyraźnie rozluźnieni dużym prowadzeniem i widać było, że cieszą się grą. Z kolei koszykarze z Gdyni pokazali, że nie może być jeszcze mowy o nazywaniu ich drużyną - niemal wszystkie akcje zawodnicy próbwali rozgrywać indywidualnie. Przez to w całym spotkaniu polski klub zanotował zaledwie 10 asyst, wobec 24 rywali.

Kolejnym rywalem Asseco Prokomu będzie za tydzień drużyna Armani Jeans Mediolan, która w czwartek wygrała na wyjeździe z EWE B. Oldenburg 79:70.