25-latek przez cztery lata studiował na uniwersytecie Kentucky. Kilkanaście dni temu podpisał niegwarantowany kontrakt z Indiana Pacers. "Cel jest jasny - będę walczył o miejsce w drużynie, by w przyszłości podpisać umową gwarantowaną. Do podpisania kontraktu niegwarantowanego nie był mi potrzebny agent, w tej umowie nie ma żadnych kruczków prawnych. Nie muszę mieć agenta, żeby grać w NBA. Tu potrzebna jest ciężka praca, a ja przez cztery lata studiów ciężko trenowałem. Nie opuściłem też żadnego kolokwium, nie miałem poprawki, więc wierzę, że i w NBA sobie poradzę" - opowiada Obrzut.

Reklama

Koszykarz o imponującym wzroście (215 centymetrów) chce się zadomowić w NBA na dobre. "Chcę udowodnić trenerom, władzom Indiany, że warto na mnie stawiać. Wiem, jaka jest moja sytuacja - kontrakt niegwarantowany oznacza, że w każdym momencie szefowie Indiany mogą się ze mną pożegnać. Będę pracował najciężej, jak potrafię, by zostać i grać w Pacers" - przekonuje.

Ale praca jest naprawdę bardzo wymagająca. "Treningi przed sezonem są bardzo ciężkie i choć trenowałem przez miesiąc indywidualnie, to zajęcia z zespołem dają mi się we znaki. Są naprawdę ciężkie, a organizm po przerwie nie jest jeszcze fizycznie i psychicznie przygotowany do takiego wysiłku. Przed południem mamy 3,5 godziny treningu, a po południu ponad dwie. Czas między treningami wykorzystuję tylko na odpoczynek i regenerację sił" - opowiada Łukasz Obrzut.