Większość amerykańskich agentów nie chciała się wypowiadać na temat Polskiego Młota i jego przyszłości. "Nie zrobię tego, bo go po prostu nie reprezentuję" - wprost powiedział jeden z nich. Zaraz potem dodał jednak: "Mogę powiedzieć tylko tyle, że negocjacje są bardziej złożone i skomplikowane niż luźne porównywanie dwóch zawodników. Dodatkowo w każdej sytuacji wygląda to inaczej i zależy od mnóstwa niuansów".

Reklama

Niewiele bardziej konkretny był Nate McCray. "Gdybym był jego agentem, przede wszystkim umówiłbym się z nim na męską rozmowę, w trakcie której ostatecznie omówilibyśmy wszystko przemawiające za lub przeciw zostaniu bądź opuszczeniu przez niego ekipy Stana Van Gundy’ego" - uważa McCray.

>>>Amerykanie: Gortat jest przereklamowany

Szerszej wypowiedzi zgodził się udzielić jedynie Keith Kreiter, który swego czasu wprowadził do najlepszej ligi świata innego polskiego koszykarza, Macieja Lampego. "Jestem staroświecki i wierzę w lojalność. Skoro Magic postawiło na niego, to powinien się im odwdzięczyć i zostać w Orlando" - komentuje agent.

Reklama

Zdaniem Kreitera Gortat miał tak dobry sezon, że spokojnie może liczyć na minimum 5 mln dol. rocznie. "To bardzo atletyczny chłopak, koncentrujący się zwłaszcza na grze defensywnej" - analizuje zalety Polaka. "Jego drużyna odniosła wielki sukces i sądzę, że wiele zespołów przymierza się do zapolowania na zawodników, którzy poczuli smak finałów. To naprawdę ma znaczenie" - uważa.

Za pozostaniem przez Gortata na Florydzie przemawia osoba trenera Stana Van Gundy’ego. "Zrobił ze mnie koszykarza z prawdziwego zdarzenia. Przede wszystkim nauczył mnie dyscypliny i dzięki niemu nabrałem doświadczenia" - podkreślił Polak w rozmowie dla RDV Sportsplex. "Cieszy mnie więc perspektywa grania w tym mieście, dla tej drużyny i tych kibiców, a także pracy z tymi ludźmi. Czuję się tutaj świetnie" - dodał.

Polak wierzy też, że ma szanse rozwijać się grając u boku Dwighta Howarda, choć z jego powodu nie mógł liczyć na długie pobyty na boisku w ubiegłym sezonie. "Wyobraźcie sobie, jaki dobry się stanę po kolejnym roku grania przeciwko niemu w ataku i obronie. Stanę się trzykrotnie bądź czterokrotnie lepszy. Nie mogę liczyć na coś takiego w innej drużynie. Z jednej strony mnie to ogranicza, ale z drugiej czyni lepszym" - mówi.

Reklama

>>>Posłuchaj piosenki o Marcinie Gortacie

Reprezentant Polski nie przejmuje się, że pozostanie w cieniu Supermana. Podkreśla, że to dla niego zaszczyt grać na treningach przeciwko najlepszemu środkowemu na świecie. "Wierzę, że nasz szkoleniowiec znajdzie jakieś rozwiązanie i przygotuje kilka wariantów gry z naszym udziałem. W końcu pokazaliśmy, że możemy we dwóch jednocześnie przebywać na parkiecie, ze mną jako silnym skrzydłowym i z Dwightem na piątce" - przypomina.

Decydujące zdanie może jednak należeć do... Hego Turkoglu, klubowego kolegi Marcina. Jeśli turecki skrzydłowy zażąda podwyżki, Orlando być może będzie musiało zrezygnować z Polaka.

Kilka dni temu Gortat bardzo pozytywnie wypowiadał się również o Nowym Jorku i o trenerze Knicks Mike’u D’Antonim. Nowojorskiej drużynie bardzo przydałby się zaś solidny podkoszowy koszykarz, który wzmocniłby ten zespół w defensywie. W dwóch ostatnich latach Knicks byli na ostatnim miejscu w blokach w całej lidze. Po zatrudnieniu Gortata mogłoby się to zmienić.

Polak z sentymentem wspomina zaś to miejsce. "Nowy Jork był pierwszym miastem, w którym się pojawiłem w Stanach Zjednoczonych, kiedy wylądowałem tu pięć lat temu" - opowiada na łamach amerykańskiej prasy. "Znam także europejskiego zawodnika z tej ekipy Danila Gallinariego" - dodaje.

Warto odnotować, że to właśnie Knicks wybrali Polaka w drafcie cztery lata temu, ale ostatecznie trener D’Antoni nie zdecydował się skorzystać z jego usług.

W ostatnich latach ekipie z Nowego Jorku nie wiodło się w lidze, jednak działacze tej ekipy zapowiadają, że będą dążyć do tego, by za rok ściągnąć samego LeBrona Jamesa. Chcą to zrobić, gdy skończy mu się kontrakt z Cleveland Cavaliers. Jeśli nie on, to spróbują sięgnąć po innego gwiazdora ligi Dwayne’a Wade’a, mającego na koncie mistrzostwo NBA z Miami Heat. Jeśli więc Gortat wybierze Knicksów, to zamieni jedną drużynę z mistrzowskim potencjałem na drugą. Przez rok musiałby się co prawda pomęczyć w słabszym składzie, ale ostatecznie mogłoby mu się to opłacić.

>>Gortat przegrał, ale walczy o miliony

Polak może też postawić na wielokrotnych mistrzów najlepszej ligi świata San Antonio Spurs, gdzie grałby w duecie z samym Timem Duncanem i mógłby nawiązać do tradycji Twin Towers. W grę wchodzą również inne drużyny, np. Houston Rockets, w których gra co prawda potężny Yao Ming, ale chiński center często boryka się z problemami zdrowotnymi.

Jak widać, Gortat nie narzeka na brak chętnych. „Ma w sobie siłę gwiazdy” - napisał o nim niedawno „Los Angeles Times”. Teraz koszykarz o sile gwiazdy musi podjąć ważną decyzję.