DANIEL RUPIŃSKI: 39 lat na karku. Nie jest pan już zmęczony koszykówką?

ADAM WÓJCIK: Nie, to sama radość, że można przygotowywać się do takiej imprezy jak Eurobasket, a potem w niej uczestniczyć - tym bardziej że wszystko odbywa się w Polsce. Każdy zawodnik tak panu powie, ja nie jestem wyjątkiem.

Reklama

Ma pan już wśród kolegów z kadry status legendy?

Trzeba by zapytać się kolegów. Rozmawiamy normalnie, nie traktuję ich protekcjonalnie. Najważniejsze, aby stworzyć tu atmosferę, kolektyw. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Na takiej podstawie tworzy się zespół, a potem dzięki temu można wygrywać mecze.

Kilku pana kolegów z kadry, która w 1997 r. zajęła 7. miejsce w ME, zrezygnowało już z gry w kadrze. Co pana tu jeszcze trzyma?

Każdy ma swoje powody. Zrezygnował choćby Andrzej Pluta. Nie wiem, czy nie czuł się na siłach, to jego prywatna decyzja, ale trzeba mu podziękować za to, co do tej pory zrobił. Ja też miałem takie momenty, że dałem sobie spokój. Potem zmieniłem zdanie. Każdy ma jakieś swoje cele i priorytety.

Selekcjoner Katzurin twierdzi, że dysponuje najlepszym składem, na jaki obecnie stać Polskę. Zgadza się pan?

Reklama

Cóż, nie ma z nami jeszcze pięciu dobrych zawodników.

Załóżmy, że dojadą na zgrupowanie.

Jeśli dojadą… Nie ma co zakładać. Jak dojadą, to zobaczymy. Na razie nie ma co gdybać. Realia są takie, że na razie nie ma kilku bardzo ważnych zawodników. Jak ich zobaczę na własne oczy na zgrupowaniu, to dopiero będę mógł rozmawiać, czy jesteśmy silni, czy nie.

Po doświadczeniach z przeszłości sądzi pan, że któryś z zawodników może nie dojechać na zgrupowanie?

Wszystko jest możliwe. Nagła kontuzja, problemy rodzinne i tak dalej. Różne rzeczy się zdarzają, na które nie mamy wpływu.

Jest tu kilku koszykarzy, którzy mają swoje zdanie. Czy w razie jakichś konfliktów będzie pan potrafił uderzyć pięścią w stół, rozładować atmosferę?

To będzie grupa szesnastu ludzi, z których każdy ma inny charakter. Każdy jednak powinien zdać sobie z tego sprawę, że musi się dostosować, skupić się na jednym celu. Różne rzeczy wychodzą podczas turnieju, ale trzeba po prostu umieć je przezwyciężać, wszystko podporządkować temu, aby zespół jak najlepiej funkcjonował.

Cieszy się pan, że naturalizujemy kolejnego koszykarza?

Jeżeli są takie chęci z obu stron, zawodnik chce pomóc polskiej reprezentacji, a jest luka na tej pozycji, to dlaczego miałbym się nie cieszyć? Uważam, że to dobry pomysł. Decyzje, które należały do PZKosz i trenera, na szczęście zostały podjęte. Jeżeli taki zawodnik jest potrzebny, to na pewno każdy go przyjmie z otwartymi rękami. Wiemy, że Logan chce stawić się na obóz i nam pomóc. Musimy coś tu osiągnąć. On jest nam w tym potrzebny.

Czy co najmniej powtórzycie wynik sprzed 12 lat?

Wiadomo - chcemy zajść jak najdalej. Ale same nazwiska nie grają, więc jeszcze nie wiemy, na czym stoimy. Dopiero rozpoczynamy zgrupowanie. Jeszcze nie ma optymalnego składu. Zaczniemy pierwsze mecze z naprawdę silnymi rywalami jak Chorwaci, następnie turnieje w Anglii, Niemczech czy w Hiszpanii. Dopiero po tych kilku spotkaniach będzie można powiedzieć, jak ten zespół funkcjonuje, czego nam brakuje, gdzie jesteśmy dobrzy, a gdzie słabi. Wyciągniemy wnioski i poprawimy wszystko na mistrzostwa.

Które to już pana zgrupowanie?

Oj, dużo tych zgrupowań było. Trudno powiedzieć, które dokładnie, ale za to jestem pewien, że to będą moje czwarte mistrzostwa Europy.

Z panem w pierwszej piątce?

Trzeba pytać się trenera. Podporządkuję się jego woli. Ja tu jestem na takich samych zasadach jak każdy inny zawodnik. Chcę pomóc w osiągnięciu celu, a nie przeszkadzać.