Z takim właśnie numerem grał niegdyś w Chicago Bulls słynny Michael Jordan. Obama, związany z Chicago przez wiele lat, nie ukrywa, że jest zagorzałym fanem "Byków".

Reklama

Prezydent USA wspominał finał ubiegłorocznych rozgrywek, zakończony po sześciu meczach zwycięstwem Mavericks nad naszpikowanym gwiazdami zespołem Miami Heat.

To była nadzwyczajna seria, wielkie zwycięstwo. Szkoda tylko, że w przyszłym roku będą tu na waszym miejscu Chicago Bulls - żartował Obama.

Zgodnie ze zwyczajem, mistrzowie NBA odwiedzają Biały Dom przy okazji meczu w Waszyngtonie. Tym razem, ze względu na skrócony z powodu lokautu sezon, koszykarze z Dallas nie zagrają w stolicy z ekipą Wizards. Mimo to właściciel Mavericks Mark Cuban nalegał, by tradycji stało się zadość.

Markowi Cubanowi trudno jest powiedzieć: nie - śmiał się Obama.

Mavericks stawili się w Białym Domu niemal w komplecie. Zabrakło tylko nowego obrońcy drużyny teksańskiej Delonte Westa, zatrzymanego w 2009 roku przez policję za nielegalne posiadanie broni.