Od 4 lutego Lin wystąpił w siedmiu zwycięskich meczach Knicks. Zdobył średnio 26 punktów i miał 9,1 asysty. Zrobił tak wielkie wrażenie, że w czwartek, już po upłynięciu oficjalnego terminu, dołączono jego nazwisko do listy uczestników spotkania debiutanci kontra drugoroczniacy, które tradycyjnie poprzedza Mecz Gwiazd NBA. Tym razem najlepsi zawodnicy ligi spotkają się w następny weekend w Orlando.

Reklama

Lin jest pierwszym Amerykaninem pochodzenia chińskiego, a ściślej tajwańskiego, w NBA. Urodził się w Los Angeles, ale mówi językiem mandaryńskim. Ma 23 lata i jest absolwentem Harvardu. Poprzedni sezon spędził na ławce rezerwowych Golden State Warriors, rzadko wchodząc na parkiet. Teraz w tempie błyskawicznym zdobył status gwiazdy zespołu z Nowego Jorku.

Młodego koszykarza nie może się nachwalić pierwszy Chińczyk, który zrobił karierę w NBA - Yao Ming. Podkreślił jednak różnice, które ich dzielą: Lin wychował się w Kalifornii, on - w Szanghaju.

Cieszę się z sukcesów Lina w NBA - zaznaczył jednak w wypowiedzi dla agencji China News Service.

Po zakończeniu kariery przez Yao Minga zainteresowanie w Chinach ligą NBA wcale nie spadło. Oglądalność meczów w państwowej stacji telewizyjnej CCTV wzrosła o 39 proc. w porównaniu z poprzednim sezonem, a z mikroblogu Weibo dla sympatyków NBA korzysta już 41 milionów Chińczyków. Ostatnie wyczyny Lina mogą tylko poprawić te wskaźniki.