W hali Wells Fargo Center w Filadelfii gospodarze nie pozwolili rywalom z Arizony na odniesienie trzeciego z rzędu zwycięstwa w lidze, chociaż w tym wyrównanym spotkaniu goście byli bliscy doprowadzenia do dogrywki.
Przy stanie 103:101 dla Sixers koszykarze Suns mieli ponad 14 sekund na ostatnią akcję. Ich najlepszy w tym spotkaniu strzelec Michael Beasley rzucał spod tablicy z prawej strony kosza na 2,8 sekundy przed zakończeniem regulaminowego czasu gry, ale piłka wykręciła się z obręczy. Faulowany po zbiórce Evan Turner ustalił wynik jednym celnym wolnym.
Gortat grał 26 minut, trafił siedem z 11 rzutów z gry i cztery z pięciu wolnych, miał sześć zbiórek w obronie i jedną w ataku, dwie asysty, dwie straty, blok oraz popełnił jeden faul.
Polak popisowo zagrał zwłaszcza w trzeciej kwarcie, kiedy to w dziesięć minut zdobył 13 ze swoich 18 punktów. Pierwszy raz od trzech spotkań udało mu się także zablokować rzut przeciwnika. W kolejnych atakach na kosz rywali prawie się nie mylił, a przy tym, co rzadko mu się dotychczas zdarzało, trzykrotnie zdobywał po trzy punkty - efektownymi i skutecznymi akcjami z faulem.
Najpierw ograł Lavoya Allena, odsyłając go zarazem na ławkę rezerwowych ze względu na problemy z przewinieniami. Potem dwukrotnie w ten sam sposób oszukał jego zmiennika Spencera Hawesa, mijając go wzdłuż linii końcowej z lewej strony kosza i trafiając z drugiej strony obręczy. Między tymi akcjami po przeciwnej stronie boiska ustawieniem w obronie zmusił środkowego Philadelphii do błędu kroków.
Przez większość meczu prowadzili Sixers, ale po skutecznych rzutach Polaka Suns wychodzili w tej kwarcie na prowadzenie 60:59 i 65:64, a trener rywali Doug Collins zmuszony był wprowadzić na boisko trzeciego ze swoich środkowych Kwame Browna. Z nim pojedynki toczył już jednak głównie zmiennik Gortata Jermaine O'Neal, który wszedł na boisko niespełna dwie minuty przed końcem tej części gry (było 74:40 dla Sixers) i grał już do końca spotkania.
Na początku czwartej kwarty, po rzutach rezerwowych Luisa Scoli i Sebastiana Telfaira, gracze trenera Alvina Gentry'ego dwukrotnie wychodzili na prowadzenie (ostatnie 83:82). Nie potrafili go jednak utrzymać i do końca spotkania musieli odrabiać straty. Bezskutecznie.
Najwięcej punktów dla Phoenix zdobył Beasley - 21. Telfair dorzucił 12, O'Neal - 11, a Goran Dragic i Scola - po 10.
Najskuteczniejszy w zespole gości był rozgrywający Jrue Holiday; 33 punkty to jego nowy rekord kariery, do którego dołożył 13 asyst. Turner uzyskał 16 pkt i 9 zbiórek, a Lavoy Allen - 11 pkt.
Philadelphia wciąż gra bez Andre Bynuma. Pozyskany latem środkowy, uważany za drugiego, po Dwighcie Howardzie, gracza ligi na tej pozycji, od chwili przyjścia do nowego klubu wciąż leczy kontuzjowane kolana. Nie wiadomo nawet, kiedy i czy w ogóle w tym sezonie wznowi treningi.
Suns z bilansem sześciu zwycięstw i ośmiu porażek zajmują 12. miejsce w Konferencji Zachodniej.
Kolejne z serii sześciu spotkań wyjazdowych rozegrają we wtorek z Cleveland Cavaliers, a następnie z Detroit Pistons (środa), Toronto Raptors (piątek), New York Knicks (niedziela) i Memphis Grizzlies (wtorek).