Tym samym "Czarodzieje" wyrównali najdłuższą serię sukcesów w bieżących rozgrywkach i pierwszy raz od 15 stycznia mają taką samą liczbę zwycięstw i porażek (30-30).
Po przerwie na Mecz Gwiazd wygrali siedem z dziewięciu spotkań i awansowali na dziewiątą lokatę w Konferencji Wschodniej, wyprzedzając Chicago Bulls, które ma taki sam dorobek. Od Detroit Pistons (31-30), zajmujących ósme, ostatnie miejsce dające prawo gry w play off, dzieli ich minimalny dystans.
Dwa dni wcześniej w meczu z Philadelplhia 76ers Gortat uzyskał rekordowe w karierze 20 zbiórek. Teraz miał ich tylko cztery, co oznacza drugie najsłabsze w sezonie spotkanie pod tym względem. Polski środkowy przebywał na parkiecie 26 minut, trafił sześć z dziewięciu rzutów z gry, zebrał cztery piłki w obronie, miał także blok, dwie straty i dwa faule. Całą czwartą kwartę, w sytuacji gdy dobrze spisywał się jego zmiennik, Brazylijczyk Nene, spędził na ławce rezerwowych. Najwięcej punktów dla zwycięzców zdobyli rezerwowi Bradley Beal – 26 i Alan Anderson – 18. Ten drugi w swoim czwartym występie w barwach Wizards rozegrał w swoim rodzinnym Minneapolis najlepszy mecz w sezonie. W pierwszych 55 spotkaniach musiał pauzować, lecząc kontuzjowany staw skokowy.
Gracze z ławki "Czarodziejów" rzucili w sumie 64 pkt, a ich odpowiednicy po stronie Timberwolves - tylko 18.
Rozgrywający John Wall dodał do dorobku gości 14 pkt i 12 asyst, uzyskując 35. double-double w sezonie.
W zespole gospodarzy taką samą liczbę spotkań z dwucyfrowymi statystykami w dwóch elementach gry ma po tym meczu środkowy Karl-Anthony Towns, który zanotował 14 pkt i 15 zbiórek. Wyróżnili się także Hiszpan Ricky Rubio – 22, Zach Lavine - 21 i Kanadyjczyk Andrew Wiggins - 17.
Koszykarze z Waszyngtonu przegrali z "Leśnymi Wilkami" pięć wcześniejszych spotkań na ich parkiecie. Teraz przerwali tę serię niepowodzeń, dzięki skuteczniejszej (50 procent celności rzutów z gry - rywale 43) i większej zespołowości (asysty 25-17). Nie przeszkodziła im przegrana walka o zbiórki (36-45).
Tylko w pierwszej kwarcie gospodarze dyktowali swoje warunki, prowadząc w jej połowie 21:9. W drugiej, po celnym rzucie Gortata z półdystansu, to "Czarodzieje" uzyskali dwucyfrową przewagę (58:48). Po przerwie młody zespół z Minneapolis zdołał odrobić straty i przez chwilę prowadził (73:71), ale w połowie czwartej kwarty dokładniej grający goście uzyskali po kolejnej "trójce" Andersona najwyższe w meczu, 14-punktowe prowadzenie (97:83) i do końca kontrolowali wynik.
W kolejnym meczu Wizards zmierzą się w piątek na wyjeździe z liderem Konferencji Wschodniej Cleveland Cavaliers (42-17). Do końca sezonu zasadniczego pozostało im do rozegrania 22 spotkania, z czego 13 w halach rywali.