Już na lotnisku po powrocie z Oakland Cavaliers i najlepszego koszykarza (MVP) finałów LeBrona Jamesa witało w poniedziałek ponad 10 tys. fanów.
Miasto Cleveland na mistrzowską drużynę, w którejś z zawodowych lig czekało 52 lata. W 1964 roku w futbolu amerykańskim (NFL) triumfowała ekipa Browns.
Najbardziej wierni i fanatyczni fani Cavaliers gromadzili się na ulicach miasta, wzdłuż których miała przejść parada, od godziny 5 rano. Na początku przemarszu James, który z mistrzowskiego pierścienia cieszył się po raz trzeci w karierze, ale pierwszy jako gracz "Kawalerzystów" (poprzednie dwa w barwach Miami Heat w 2012 i 2013 r.) obiecał, że następny sezon także spędzi w Cleveland, co wzbudziło aplauz publiczności.
Chcę tu być. Uwielbiam moich kolegów z drużyny. Jestem tu szczęśliwy. Oczywiście mój agent dba o wszystkie sprawy kontraktu, ale przekazałem mu, że nie mam zamiaru nigdzie się stąd ruszać - powiedział MVP finałów.
Zespół Cleveland przegrywał już 1-3, ale mimo to zdołał odnieść w tym sezonie sukces, wygrywając ostatnie, siódme spotkanie finału na parkiecie Warriors 93:89.
Obecnie 31-letni James karierę w NBA rozpoczął w 2003 roku, kiedy Cavaliers wybrali go z pierwszym numerem w drafcie. Po siedmiu sezonach bezskutecznej walki o mistrzostwo opuścił drużynę, a wściekli fani palili koszulki z jego nazwiskiem. Przeniósł się na Florydę do Heat, z którym to klubem zagrał w czterech finałach z rzędu i dwa z nich wygrał. Do Cleveland wrócił w 2014 roku z obietnicą zdobycia dla miasta tytułu. Blisko był już rok temu, ale wtedy to Warriors wygrali finał 4-2.