Gortat od początku imponował zaangażowaniem w obronie. Już po sześciu minutach miał na koncie trzy bloki, a ostatecznie skończył mecz z pięcioma. Dwightowi Howardowi na tyle skutecznie utrudniał grę, że ten zdobył tylko sześć punktów, a w ostatniej kwarcie trener Mike Budenholzer zostawił go na ławce rezerwowych.
Kiedy Howarda nie było na parkiecie polski środkowy pewnie czuł się także w ataku; trafił siedem z dziesięciu rzutów z gry. Natomiast z dziesięciu zbiórek aż sześć było pod atakowanym koszem. Jego dorobek uzupełniają trzy asysty i przechwyt. Miał także jedną stratę i popełnił trzy faule.
Sam mecz długo nie był dobrym widowiskiem. Akcje niezwykle często były przerywane faulami. Koszykarze Hawks aż 38 razem wykonywali rzuty wolne. Trafili 33 z nich i to właśnie dzięki temu długo utrzymywali się w grze. Skuteczność gospodarzy w tym elemencie wyniosła 24/33.
Kibice ostatecznie mogli jednak czuć się usatysfakcjonowani, bo w czwartej kwarcie nie brakowało emocji. Zaczynała się ona przy czteropunktowym prowadzeniu gości, a po chwili wzrosło do sześciu. Wizards stratę odrobili głównie dzięki rezerwowemu Brandonowi Jenningsowi, który w kilka minut zdobył sześć punktów, a przy kolejnych dwóch asystował.
Wygraną "Czarodziejom" zapewnili natomiast zdecydowanie najlepsi tego dnia John Wall i Bradley Beal; uzyskali odpowiednio 32 i 31 pkt.
Wśród pokonanych najskuteczniejszy był Paul Millsap - 27 pkt i dziesięć zbiórek.
Teraz rywalizacja przeniesie się do Atlanty; mecz numer trzy w sobotę.