Bucks zwycięstwo nie przyszło łatwo. W drugiej kwarcie przegrywali już róznicą 23 punktów, ale później mozolnie zmniejszali stratę. Zniwelowali ją w połowie trzeciej części gry.

"W pierwszej połowie rywale robili, co chcieli. W drugiej zaczęliśmy im znacznie bardziej utrudniać zadanie i to przyniosło efekt" - powiedział trener Bucks Mike Budenholzer.

Reklama

Na niespełna pięć minut przed końcem spotkania Heat prowadzili 111:110. Od tego momentu Bucks zdobyli jednak aż 20 punktów z rzędu i rozstrzygnęli losy meczu.

Na Zachodzie już w poniedziałek najwyższe rozstawienie zapewniła sobie ekipa Los Angeles Lakers. Minionej nocy "Jeziorowcy", bez lekko kontuzjowanego LeBrona Jamesa, przegrali z Houston Rockets 97:113.

Teksańczyków do wygranej poprowadził James Harden. Słynny brodacz zanotował 39 punktów, 12 asyst i osiem zbiórek. Choć miał aż dziesięć strat, to jednak imponował skutecznością. Trafił 11 z 19 rzutów z gry oraz wszystkie 12 rzutów wolnych.

Reklama

"Graliśmy całkiem dobrze. Wciąż mamy co poprawiać, szczególnie w defensywie, ale tym razem nasze tempo i energia były dobre" - powiedział Harden.

Cała ekipa Rockets, w której zabrakło także lekko kontuzjowanego Russella Westbrooka, była skuteczna w rzutach z dystansu. Za trzy punkty trafili 21 razy, a Lakers tylko dwukrotnie.

Wśród pokonanych najlepszy był Kyle Kuzma - 21 pkt.

Strzeleckie popisy Rockets bledną jednak w porównaniu do tego co minionej nocy zaprezentowali Damian Lillard i jego Portland Trail Blazers, w wygranym 125:115 meczu z Denver Nuggets.

30-letni rozgrywający zdobył 45 punktów, trafiając m.in. aż 11 rzutów "za trzy". Łącznie koszykarze z Oregonu byli skuteczni w 23 z 39 takich prób. Zza łuku trafiali częściej niż z bliższej odległości.

"Oczywiście statystyki Damiana w tym meczu są rewelacyjne, ale on również wykazał się cechami prawdziwego lidera. Jego wola zwycięstwa w tym meczu była niesamowita" - trener Terry Stotts komplementował Lillarda, który miał także 12 asyst, cztery zbiórki i trzy przechwyty.

W ekipie Nuggets najlepszy był Michael Porter Jr. - 27 pkt i 12 zbiórek.