W składzie "Kozłów" ponownie zabrakło dwukrotnego MVP (najlepszego zawodnika sezonu) Giannisa Antetokounmpo. Grecki skrzydłowy kontuzji kolana doznał we wtorkowym, przegranym spotkaniu numer cztery. Do ekipy "Jastrzębi" wrócił natomiast Trae Young, ale jak później przyznał, odniesiony wcześniej uraz prawej stopy nie został w pełni wyleczony.
W pierwszej połowie spotkanie było wyrównane i na przerwę drużyny schodziły przy stanie 47:43 dla Bucks. Trzecią kwartę goście zaczęli jednak świetnie. Szybko powiększyli przewagę do kilkunastu punktów, a na początku ostatniej części gry prowadzili już różnicą 22 pkt i emocje praktycznie się skończyły.
Godne zastępstwo MVP
Pod nieobecność Antetokounmpo liderem Bucks był Khris Middleton, który zdobył 32 punkty.
Koledzy z drużyny i sztab szkoleniowy dali mi jasny przekaz - bądź agresywny. Wszyscy jednak zagraliśmy bardzo skoncentrowani. Walczyliśmy jeden za drugiego. Nic więcej nie jest potrzebne - powiedział Middleton.
Świetny mecz rozegrał także Jrue Holiday - 27 pkt oraz po dziewięć asyst i zbiórek.
Dali z siebie wszystko
Wśród pokonanych najlepszy był Serb Bogdan Bogdanovic - 20 pkt. Young trafił tylko cztery z 17 rzutów z gry i spotkanie zakończył z dorobkiem 14 pkt oraz dziewięciu asyst.
Mieliśmy jasny cel - niczego nie żałować, dać z siebie wszystko. I rzeczywiście tak było. Moi zawodnicy zrobili wszystko, co mogli. Jestem z nich bardzo dumny - podkreślił trener Hawks Nate McMillan.
Chciałem stanąć do walki i zrobić co się da. Frustrującym było jednak uczucie, że nie jestem w pełni sił - dodał Young.
W finale po raz trzeci
Bucks w wielkim finale są po raz trzeci. W 1971 roku zdobyli mistrzostwo po wygranej z Baltimore Bullets, a w 1974 przegrali w nim z Boston Celtics.
Suns, którzy już wcześniej uporali się z Los Angeles Clippers, nigdy nie sięgnęli po tytuł. W decydującej serii ulegli "Celtom" w 1976 roku, a w 1993 nie dali rady Chicago Bulls, z Michaelem Jordanem w składzie.
Pierwszy mecz finału odbędzie się już we wtorek w Phoenix. Rywalizacja także będzie się toczyła do czterech wygranych spotkań.