Pierwsza połowa była bardzo wyrównana i na przerwę Warriors schodzili z zaledwie dwupunktowym prowadzeniem. Od dawna jednak ich specjalnością są trzecie kwarty. Po kolejnych 12 minutach gry wygrywali już 87:64, a w ostatniej części kontrolowali wydarzenia na parkiecie.
"Wojowników" do wygranej poprowadził Stephen Curry, który zdobył 29 punktów. Rezerwowy Jordan Poole dołożył 17 pkt.
Gra Stepha w trzeciej kwarcie po prostu zapierała dech. Nie chodzi mi tylko o zdobywanie punktów, ale również jego zaangażowanie w obronie. Ten chłopak jest po prostu niesamowity - komplementował podopiecznego trener gospodarzy Steve Kerr.
Wśród Celtics na wyróżnienie zasługuje Jayson Tatum - 28 pkt. Pozostali jego koledzy z pierwszej piątki trafili łącznie tylko osiem z 28 rzutów z gry.
Celtics chcą odskoczyć Lakers
Warriors walczą o siódmy tytuł w historii. Do finału wrócili po dwóch sezonach przerwy. W latach 2015-19 pięć razy z rzędu występowali w decydującej serii, trzykrotnie triumfując (2015, 2017, 2018).
Klub z Bostonu o mistrzowskie pierścienie gra po 12-letniej przerwie. Żaden z jego obecnych zawodników nie miał okazji wystąpić w finale NBA. "Celtowie" walczą o 18. triumf. W przypadku sukcesu odzyskają w kronikach przewagę nad odwiecznymi rywalami Los Angeles Lakers, którzy w 2020 roku wyrównali ich rekordowe 17 tytułów.
Mecz numer trzy zaplanowano na środę.