Rywalkami Polek w walce o najlepszą czwórkę, w sobotę o godz. 20.15, będą zwyciężczynie meczu barażowego - Litwinki lub Holenderki.
Wcześniej biało-czerwone pokonały Mongolię 22:7 i otrzymały (tak jak inne zespoły w grupie) walkower w spotkaniu z Dominikaną, której zawodniczki nie pojawiły się na MŚ.
Podopieczne trenerki Karoliny Szlachty stoczyły z Belgijkami bardzo wyrównany pojedynek o pierwsze miejsce w grupie. Remisowały 4:4 i 6:6, następnie przegrywały 6:9, by objąć minimalne prowadzenie 10:9 po rzucie za dwa punkty Klaudii Sosnowskiej na 3 minuty 39 sekund przed końcem.
Belgijki doprowadziły do remisu 11:11. Polki w ostatnich dwóch minutach wybroniły kilka kluczowych akcji, a punkty Klaudii Gertchen i Dominiki Owczarzak dały im sukces.
Mecz z Egipcjankami bez historii
W spotkaniu z Egipcjankami prowadziły od początku: 6:1, 10:1, 15:3, 18:5, a mecz zakończyła przed czasem Aldona Morawiec rzutem z dystansu, czyli za dwa punkty (gra się 10 minut lub do uzyskania 21 pkt), gdy zegar wskazywał 2 minuty i osiem sekund do końcowej syreny.
Wiedziałyśmy, że z Belgią będzie najciężej, ale wierzyłyśmy, że stać nas na to. Wygrana z gospodarzem, który miał niesamowity doping, to wszystko, co się stało w tym meczu, zbudowało dziewczyny bardzo. Litwinki wydają się mocniejsze niż Holenderki, zresztą przegrałyśmy z nimi w World Series w Tel Awiwie. Wówczas "zabiły" nas rzutami za trzy punkty. Teraz mamy szansę na rewanż - powiedziała PAP trenerka biało-czerwonych Karolina Szlachta.
To siódma edycja MŚ, a Polki startowały w imprezie tej rangi raz - w 2016 roku zajęły 13. miejsce.