Doping kilkuset kibiców z Polski pomógł biało-czerwonym w odniesieniu cennego zwycięstwa, które zapewnia drużynie trenera Igora Milicica awans do fazy play off - najlepszej 16 ME.

Reklama

To było najciężej wywalczone zwycięstwo w grupie - jak przyznawali koszykarze po spotkaniu.

Bohaterem był Michał Sokołowski, który w drugiej połowie uzyskał 18 punktów (w całym spotkaniu - 24), miał pięć zbiórek i trzy asysty, a także niezliczoną liczbę dobrych zagrań w defensywie. Był na parkiecie ponad 36 minut i m.in. trafił 7 z 8 rzutów za dwa punkty.

Oprócz Sokołowskiego cegiełkę do sukcesu dołożyli rezerwowi, szczególnie Jakub Garbacz trafił trzy z czterech rzutów zza linii 6,75 m.

Kapitan Mateusz Ponitka, ukarany faulem technicznym w połowie czwartej kwarty, musiał zejść do szatni i nie oglądał nawet końcówki meczu, którego losy rozstrzygały się właśnie w ostatnich minutach.

Polacy, którzy rozpoczęli spotkanie w identycznym składzie jak zwycięski pojedynek z Izraelem (z 35-letnim Aaronem Celem, A.J. Slaughterem, Mateuszem Ponitką, Michałem Sokołowskim i Aleksandrem Balcerowskim), prowadzili po pierwszych akcjach 11:5, 15:10, ale widać było, że grają z mniejszą energią, a konstruowanie akcji nie przychodzi im tak płynnie, jak w poprzednich meczach.

Po 10 minutach Polska przegrywała jednak 19:20 po rzucie za trzy punkty w ostatnich sekundach Charlona Kloofa. To był zawodnik, który sprawiał Polakom najwięcej problemów w ataku - do przerwy uzyskał aż 20 punktów, trafiając siedem z 10 rzutów z gry.

Szalony rzut prawie z połowy boiska równo z syreną kończącą drugą kwartę Leona Williamsa dał Holendrom prowadzenie 40:31 po 20 minutach.

Reklama

Trzecia kwarta rozpoczęła się od straty Ponitki. W 24. minucie Holandia prowadziła aż 49:36, a gra Polaków nie układała się. 35-letni Slaughter był wyraźnie zmęczony, a i po fizycznie grającym Ponitce widać było trudy turnieju. Sygnał do odrabiania strat dał Sokołowski - najpierw trafił zza linii 6,75 m, potem wykorzystał wolne i pobiegł do kontrataku, kończąc go zdobyciem punktów. Dołożył kolejny rzut za trzy punkty, a takimi samymi akcjami popisywał się też Garbacz.

W obronie Polacy byli bardziej aktywni, zmieniając się przy graczach rywali, zaś pod koszem zaporę dla Holendrów stanowił 21-letni Aleksander Balcerowski. Energię wnieśli też do gry Jarosław Zyskowski i Jakub Schenk. Po 30 minutach było 55:48 dla Holandii, która choć przegrała dotychczas wszystkie spotkania w grupie, to w każdym z nich walczyła do końca o zwycięstwo.

W 32. minucie po rzucie Zyskowskiego biało-czerwoni tracili już tylko punkt do rywali (55:56), a prowadzenie dała im kilkadziesiąt sekund później kolejna „trójka” Garbacza 58:56. Holendrzy odpowiedzieli rzutem z dystansu Leona Williamsa, po którym prowadzili 61:60.

Akcje Sokołowskiego w ataku, blok Balcerowskiego dały Polakom przewagę 66:61, ale i tę rywale zmniejszyli. W 37. minucie było tylko 66:65 dla biało-czerwonych. Sokołowski przy próbie rzutu zza linii 6,75 był faulowany - nie trafił pierwszego wolnego, ale dwa kolejne już tak. Swoje punkty dołożyli Balcerowski (w całym meczu trafił 8 z 9 za dwa punkty i miał siedem zbiórek), Michalak oraz z rzutów wolnych Slaughter i na 17,5 sekundy przed końcem zespół trenera Milicica prowadził 74:69.

Polska wygrała walkę pod tablicami 36:24, miała siedem przechwytów (rywale tylko dwa) i skuteczność rzutów za dwa punkty na poziomie 62 proc. (23 z 37). Holendrzy trafili więcej „trójek” - 9, ale za dwa punkty mieli 50 proc. skuteczność (14 z 28).

Środa jest dniem przerwy w gr. D, a w czwartek w ostatnim spotkaniu w Pradze Polska zmierzy się z faworytem Serbią.

Polska - Holandia 75:69 (19:20, 12:20, 17:15, 27:14)

Polska: Michał Sokołowski 24, Aleksander Balcerowski 16, Jakub Garbacz 10, A.J. Slaughter 6, Mateusz Ponitka 5, Michał Michalak 5, Aleksander Dziewa 3, Aaron Cel 2, Jarosław Zyskowski 2, Dominik Olejniczak 2, Jakub Schenk 0

Holandia: Charlon Kloof 26, Yannick Franke 13, Leon Williams 9, Worthy de Jong 8, Mohamed Kherrazi 4, Jito Kok 4, Vries van der Vuurs 2, Matt Haarms 2, Jesse Edwards 1



Z Pragi - Olga Przybyłowicz