MICHAŁ HERNES: Jak pan ocenia grupę, w której Bułgaria zagra w czasie mistrzostw Europy? Czy należy się obawiać drużyn, takich jak: Litwa, Turcja czy Polska?
FILIP VIDENOV: Przede wszystkim uważam, że nasza grupa jest bardzo wyrównana. Z drugiej strony coś mi mówi, że nie ma rzeczy niemożliwych i każdy może pokonać każdego. W czasie Eurobasketu, który miał miejsce w Serbii i Czarnogórze, graliśmy w podobnej grupie i byliśmy bardzo bliscy awansu do kolejnego etapu. Nie zmienia to faktu, że każda z drużyn może się pochwalić wieloma znakomitymi koszykarzami i tak naprawdę trudno powiedzieć, jak to będzie.
W czym należy więc upatrywać szans Bułgarów?
Myślę, że wyróżniamy się na tle pozostałych drużyn. Mamy świetnych strzelców na obwodzie, ale niestety niezbyt dobrych środkowych. Powinniśmy ustawiać naszą grę w ten sposób, żeby dostosować się do tej sytuacji. Najważniejsza jest gra zespołowa i wzajemna pomoc w ataku oraz obronie. Wiadomo, że wszystko sprowadza się do odpowiedniej komunikacji i umiejętności dobrego dogrania piłki do partnera lub podwojenia przeciwnika w defensywie. Bez tego ani rusz.
Porządku pilnuje trener Pini Gershon, który wygrał Euroligę z Maccabi Tel Awiw.
Praca z Pinim to wspaniałe doświadczenie. Codziennie uczy nas nowych rzeczy. Jego wiedza dotycząca koszykówki to coś niesamowitego. Ten człowiek bardzo nam pomaga właściwie w każdej sytuacji i wszyscy darzymy go ogromnym szacunkiem. Wprowadza fantastyczną atmosferę, czyniąc współpracę prostszą i przyjemniejszą.
Nawet z wybitnym trenerem trudno jednak o sukcesy, bo to koszykarze grają, a nie on. Naprawdę uważa pan, że awansujecie do kolejnej rundy?
Oczywiście. Wydaje mi się, że charyzma Gershona sprawi, iż poczujemy, że nie ma dla nas rzeczy niemożliwych.
Sam pan mówił, że macie dziurę pod koszem, tymczasem w Polsce gra Marcin Gortat, któremu niestraszni są czołowi środkowi ligi NBA. Co wy na to?
Faktycznie to zawodnik bardzo niebezpieczny dla rywali. Imponująco wygląda jego atletyczność, która sprawia, że prezentuje niezwykle twardy basket. To oczywiste, że obrońcy nie będą mieli przy nim łatwego zadania. Dodatkowo doskonale wiem, że obawiać musimy się zarówno Gortata, jak i mojego dobrego przyjaciela Michała Ignerskiego. Miałem przyjemność grać z Ignerskim przez rok w Caja San Fernando i nikt nie musi mi tłumaczyć, jak groźny i utalentowany to koszykarz. Zawodnik, który zostaje wyznaczony do krycia tego niskiego skrzydłowego, ma po prostu przechlapane.
No a powiedzmy sobie szczerze - właśnie mecz z Polakami może być dla was kluczowy.
To prawda, niewątpliwie będzie miał wielkie znaczenie dla obu ekip. Mimo wszystko sądzę, że prezentujemy podobny poziom i czeka nas wyrównane spotkanie. Smaczku rywalizacji doda pojedynek izraelskich szkoleniowców. Sporo może zależeć od tego, jak będą reagować na wydarzenia na parkiecie i jakie decyzje zaczną podejmować. Osobiście wierzę w triumf Piniego, bo to jeden z najlepszych europejskich trenerów, i mam nadzieję, że na mistrzostwach Europy pokażemy, na co nas stać.
Reprezentacja Polski wzmocniła się zawodnikiem amerykańskim, Davidem Loganem z Asseco Prokomu, a niewykluczone, że w przyszłości naturalizowany zostanie Thomas Kelati z Unicaji Malaga. Co pan o tym sądzi?
Jeśli miałbym być szczery, to moim zdaniem powoływanie obcokrajowca do kadry nie jest dobrym pomysłem, ale przyznaję, że po ostatnich eliminacjach do Eurobasketu zmieniłem zdanie. Uważam, że Amerykanie mogą zrobić wiele dobrego dla drużyn pokroju Bułgarii czy Polski. Niewątpliwie Logan lub Kelati bardzo by w tym pomogli, bo obaj są świetnymi koszykarzami.