McGusty najlepszym koszykarzem finału

Po raz ósmy raz w historii siódmy mecz finału ekstraklasy zadecydował o złotym medalu, który wywalczyli koszykarze Legii, czekający na to od 56 lat. Wcześniej cieszyli się z triumfu w latach 1956, 1957, 1960, 1961, 1963, 1966 i 1969.

Reklama

Najlepszym zawodnikiem finału został Amerykanin Kameron McGusty, który był także MVP Orlen Basket Ligi w sezonie zasadniczym. W decydującym spotkaniu zdobył 30 pkt, trafiając m.in. 8 z 11 rzutów za dwa punkty i wszystkie pięć rzutów wolnych. 28-letni Amerykanin miał także cztery asysty i dwie zbiórki.

Kibice Legii przerwali mecz

Początek spotkania, poprzedzony minutą ciszy dla upamiętnienia pamięci zmarłego w piątek legendarnego koszykarza reprezentacji i ligi Mieczysława Młynarskiego (zdobył rekordowe 90 pkt w meczu ligowym w 1982 r., był dwa razy królem strzelców ME), należał do Legii. Akcje najlepszego strzelca sezonu zasadniczego McGusty'ego oraz rzut za trzy kapitana Michała Kolendy dały przyjezdnym prowadzenie 7:3, 12:3, a po aktywnej grze wychodzącego z ławki rezerwowego Serba Aleksy Radanowa nawet 15:5 w 6. minucie.

Sportową atmosferę święta koszykówki w wypełnionej w komplecie hali zakłóciło rzucenie przez kibiców stołecznej drużyny banderol na boisko. Koszykarzy na szczęście nie wybiło to z rytmu. Lublinianie zaczęli odrabiać straty po rzutach Belga Emmanuela Lacomte'a, grającego kolejny mecz finału z niezaleczonym urazem - było 12:15 i 15:18, ale po 10 minutach prowadził stołeczny zespół 23:18. Największe zasługi miał tu McGusty, aktywny pod koszem, który zdobył w tej części dziewięć punktów. Gospodarze mieli kłopoty z przedarciem się pod kosz: Jamajczyk Tyran De Lattibeaudiere uzyskał tylko dwa punkty, a Ousmane Drame żadnego w tej kwarcie.

Reklama

Legia po dwóch kwartach prowadziła pięcioma punktami

Drugą kwartę także lepiej zaczęli goście - rzut trzypunktowy Andrzeja Pluty i piękne dwójkowe akcje McGusty'ego z chorwackim środkowym Mate Vucicem spowodowały, że zespół estońskiego trenera Heiko Rannuli prowadził w 13. minucie 32:22.

Legia dyktowała warunki gry, nie pozwalała lublinianom przeprowadzać płynnych akcji w ataku i ograniczała też kontrataki rywali dobrą walka pod tablicami. Podopieczni trenera Wojciecha Kamińskiego, który z trzecim klubem walczył o mistrzostwo Polski (poprzednio srebro z Rosą Radom w 2016 r. i Legią w 2022 r.), w końcówce zniwelowali straty.

Rzut Lecomte'a zza linii 6,75 m sprawił, że Start przegrywał tylko 37:40 na 25 sekund przed końcem. Ostatnie słowo należało ponownie do duetu McGusty - Vucic. Równo z końcową syreną Vucic umieścił piłkę w koszu i w połowie Legia wygrywała 42:37, mając przewagę w zbiórkach (22:16) i dobrą skuteczność rzutów za dwa (60 procent).

Lecomte i Ramey nie zawodzili w ataku

Gospodarze wrócili na parkiet z animuszem i po pięciu punktach z rzędu Courtney'a Ramey'a był pierwszy remis w spotkaniu 42:42. Odpowiedź warszawiaków była nokautująca - seria dziewięciu punktów z rzędu przywróciła im prowadzenie 51:42.

W drużynie PGE nie zawodzili w ataku tylko Lecomte i Ramey. Brakowało im jednak wsparcia kolegów, a na parkiecie długo nie było Drame i Michała Krasuskiego, którzy w poprzednich spotkaniach trafiali z dystansu, więc gospodarze cały czas tracili kilka punktów do Legii. W 28. minucie było 60:57 dla stołecznej drużyny, a po trzech kwartach Legia prowadziła nadal trzema punktami (64:61).

Radanov przypieczętował zwycięstwo Legii

Czwarta kwarta to walka nie tylko o każdą piłkę, ale i metr parkietu mimo zmęczenia zawodników obydwu zespołów finałową rywalizacją oraz bardzo wysoką temperaturą w hali Globus. Legioniści cały czas utrzymywali przewagę (67:61, 71:63) dzięki kontroli gry pod koszami, gdzie dwoił się i troił Vucic. Lublinianie nie poddawali się. Niesamowitym podaniem za plecami do Drame popisał się Tevin Brown i w połowie tej kwarty Start przegrywał tylko 74:75. W kolejnej akcji Brown trafił za trzy punkty z rogu boiska i zespół trenera Kamińskiego miał drugi remis 77:77. Warszawiacy spudłowali dwa rzuty zza linii 6,75 m, a w odpowiedzi Ramey wejściem pod kosz dał pierwsze, ale i ostatnie prowadzenie w meczu Startowi (79:77).

Odpowiedź podopiecznych Rannuli była błyskawiczna. McGusty zdobył trzy punkty, a ponieważ został dodatkowo sfaulowany przy rzucie i wykorzystał wolny. Legia prowadziła 84:79, a po kolejnej trójce tym razem Łotysza Ojarsa Silinsa 87:79 na 69 sekund przed końcem. Czas wzięty przez trenera Kamińskiego nie odwrócił już losów meczu, bo jego podopieczni pudłowali. Sukces stołecznej ekipy przypieczętował Radanov, trafiając zza linii 6,75 m.

Po raz ósmy w historii o mistrzostwie zadecydował siódmy mecz

Obok McGusty'ego znakomite spotkanie w barwach stołecznej drużyny rozegrał chorwacki środkowy Vucic, który miał double-double, czyli 22 pkt (m.in. 10 z 13 rzutów za 2) i 10 zbiórek. Legia wygrała walkę pod tablicami 38:31 i miała znakomity procent rzutów za dwa punkty 69 (27 z 39 rzutów)

Koszykarze Startu, debiutanci w finale, do swojej medalowej kolekcji dołożyli piąty krążek, drugi srebrny. Byli wicemistrzami Polski w 2020 roku, gdy w skróconym sezonie, z powodu pandemii koronawirusam, rozdano medale na podstawie tabeli po sezonie zasadniczym, bez rozgrywania play off. Mają także trzy brązowe medale (1965, 1979, 1980).

Po raz ósmy w historii o MP zadecydował siódmy mecz (rozgrywane są w tej formule od 1995 r.). Pierwszy potrzebny był do wyłonienia najlepszej drużyny w 1998 roku - wówczas Zepter Śląsk Wrocław, prowadzony przez Słoweńca Andreja Urlepa, pokonał obrońcę trofeum Pekaes Pruszków trenera Krzysztofa Żolika 4-3. Tamten i obecny finał połączyła historia rodzinna. Jednym z koszykarzy, który miał spory udział w zdobyciu przez klub z Dolnego Śląska złotego medalu był Tomasz Wilczek - ojciec Maksymiliana, który sukces powtórzył w barwach Legii.

  • Start Lublin - Legia Warszawa 82:92 (18:23, 19:19, 24:22, 21:28)
  • Stan rywalizacji play off (do czterech zwycięstw) 4-3 dla Legii
  • Start: Emmanuel Lecomte 25, Courtney Ramey 23, Tyran De Lattibeaudiere 14, Tevin Brown 10, Ousmane Drame 5, Michał Krasuski 3, Filip Put 2, CJ Williams 0
  • Legia: Kameron McGusty 30, Mate Vucic 22, Andrzej Pluta 10, Aleksa Radanov 10, Ojars Silins 8, Keifer Sykes 4, Michał Kolenda 3, E.j. Onu 3, Maksymilian Wilczek 2