Punkt godz. 22.00 rozbrzmiał na specjalnie przygotowanej do dekoracji Medal Plazie Mazurek Dąbrowskiego. Po raz pierwszy w Amsterdamie polski hymn narodowy zagrano w 1928 roku, kiedy złoty medal olimpijski wywalczyła w rzucie dyskiem Halina Konopacka.

Reklama

Historyczny dla pani konkurs na miesiąc przed urodzinami oraz rozpoczęciem igrzysk?
Można chyba tak to określić. Trzy Polki w finale, czego jeszcze nie było. Moje trzecie złoto z rzędu mistrzostw Europy i zwyżkująca seria. Nie pamiętam kiedy i czy w ogóle zdarzyło mi się na zawodach poprawiać wynik w każdej próbie, od pierwszej do szóstej i żadnej nie spalić.

Po eliminacjach obiecała pani kibicom, że w finale uzyska rezultat ponad 78 metrów.
Nie rzucam słów na wiatr, który tu w Amsterdamie w wielu przypadkach utrudniał rywalizację. Wiem na ile jestem dziś przygotowana i cieszę się, że w ostatniej próbie postawiłam kropkę na „i” uzyskując odległość 78,14. Za ten występ stawiam sobie piątkę z plusem. Na szóstkę nie zasłużyłam, bo nie było 80 metrów.

Poczuła pani zagrożenie ze strony Niemki Betty Heidler, kiedy uzyskała 75,77?
Zagrożenie? Jej rzut odebrałam spokojnie. Byłam pewna, że dalej nie rzuci. To jej najlepszy w tym sezonie rezultat, którym się z pewnością umocniła psychicznie, zmotywowała.

Trzecie złoto mistrzostw Europy: pierwsze było w Helsinkach w 2012, drugie w Zurychu w 2014 i teraz trzecie. Które smakuje najbardziej?
Każdy konkurs był inny, ale... Chyba lepszy smak jest z Zurychu. Tam bardziej była emocjonująca rywalizacja. Poza tym na podium stanęła jeszcze Joanna Fiodorow, której bardzo my wszyscy w ekipie współczujemy z powodu śmierci ojca.

Z trybun miała pani wyjątkowy doping...
Fantastyczny. Byli rodzice, brat z rodziną i moi znajomi. Na odległość w różny sposób wspierało mnie spore grono kibiców i wszystkim bardzo, bardzo dziękuję. Cieszę się, że do Rio de Janeiro polecą również moi rodzice.

Najbliższe plany startowe?
We wtorek we Władysławowie na stadionie ośrodka „Cetniewo” Festiwal Rzutów im. Kamili Skolimowskiej. Miejsce bardzo szczęśliwe. To tam rok temu wynikiem 81,08 pobiłam rekord świata i jako pierwsza kobieta przekroczyłam 80 m.

Reklama

Poza sportem co jeszcze sprawia pani przyjemność?
Gotowanie. I to od dziecka. Zawsze pomagałam mamusi w kuchni, a przy tym się uczyłam.

Przychodzą do pani ważne osoby. Trzeba się zaprezentować od strony kulinarnej...
Podałabym zupę ogórkową, na drugie do wyboru karkówkę pieczoną lub schabowego z ziemniakami i gotowanymi warzywami, na deser sernik na zimno, koktajle ze świeżych owoców i kawę.

Chciałaby pani mieć w telewizji swój program?
Owszem, czekam na propozycje. Chętnie poprowadzę program „Gotuj z Anitą” czy „Gotuj z mistrzynią"...