Polska drużyna dotarła do Bydgoszczy w niedzielę wieczorem i zamieszkała w pobliskiej Brzozie. W poniedziałkowe przedpołudnie selekcjoner Franciszek Smuda zaoordynował zawodnikom prawie półtoragodzinny trening na miejscowym boisku.

Reklama

Zajęciom przypatrywała się spora grupa kibiców, głównie najmłodszych fanów drużyny narodowej. W szatni czekały na piłkarzy gorące napoje, owoce i ciastka, ale ci po treningu szybko odjechali autokarem do hotelu. Trenerzy Smuda i Tomasz Wałdoch wybrali się natomiast na spacer.

Po treningu był czas na zdjęcia i autografy. Jedna z fanek poprosiła Smudę o podpis na ... liściu. "Zasuszymy i kiedyś będzie pamiątka jak się patrzy" - uzasadniła wybór mama nastoletniej kibicki.

Zamiłowanie do niemieckiego porządku odezwało się w selekcjonerze, który w pewnym momencie chciał oddać właścicielowi długopis. "Pilnuj, bo jutro nie będziesz miał czym w szkole pisać" - powiedział w swoim stylu Smuda.

"Gospodarze super nas przyjęli, ale to nie dziwi, bo w Grodzisku Wielkopolskim czy Warszawie było podobnie. Nie mamy prawa na nic narzekać. Organizacyjnie wszystko jest super" - powiedział PAP asystent selekcjonera Tomasz Wałdoch, który również rozdał sporo autografów.

"Z występów na boisku pamiętają mnie głównie starsi kibice. Ci najmłodsi są trochę zdzwieni, gdy słyszą od rodziców, by podeszli do mnie i poprosili o podpis. Dla nich jestem anonimowy. Zdecydowanie lepiej rozpoznają nawet debiutantów w kadrze" - przyznał z uśmiechem 74-krotny reprezentant Polski, który zakończył międzynarodową karierę po mundialu w Korei Płd. i Japonii w 2002 roku.

Jak podkreślił, dopiero uczy się nowej roli. "Do tej pory zgrupowania drużyny narodowej znam od strony zawodnika. Jako trener pracowałem na co dzień z młodzieżą, a to coś zupełnie innego. Tutaj moje obowiązki są zupełnie inne" - dodał Wałdoch, który w poniedziałek ponownie wystąpił jako piłkarz w gierce na zakończenie treningu.

Reklama

Jego zdaniem, główym zadaniem pierwszego zgrupowania kadry Smudy jest wzajemne poznanie się i budowa atmosfery. "Zarówno tej w środku, w zespole, jak i wokół reprezentacji. Zdaję sobie sprawę, że w ostatnim czasie wyniki nie napawały optymizmem, ale teraz jest nowy trener, nowy sztab, nowa reprezentacja i chcemy odpowiednio przygotowywać się do mistrzostw Europy w 2012 roku" - powiedział.

Wałodch przyznał, że choć pierwszy mecz zakończył się porażką (z Rumunią 0:1) i znacznie łatwiej jest krytykować niż szukać pozytywów, to analizując spotkanie trenerzy starali się wskazać piłkarzom dobre strony. "Sztuką jest znaleźć te dobre rzeczy i przekazać to chłopakom, zwrócić im na to uwagę. Oczywiście było w grze wiele przypadków, m.in. ze względu na stan boiska na Legii, są nowi chłopcy, debiutanci, nowy trener, który stara się wpoić swoją wizję, ale to nie zaskoczy na kliknięcie" - stwierdził.

"Na dziś wynik nie jest najistotniejszy. Chcemy krok po kroku budować tą reprezentację. Mamy na to i dużo, i mało czasu, bo dwa i pół roku. Kolejny krok w środę" - zakończył.

Mimo sobotniej porażki atmosfera w drużynie - o czym zapewniają wszyscy członkowie ekipy - jest bardzo dobra. W przedpołudniowym treningu wzięli udział wszyscy piłkarze, którzy pozostali na zgrupowaniu. Nie ma kontuzjowanego Jakuba Błaszczykowskiego, który wrócił już do Dortmundu, by tam pod okiem klubowych lekarzy Borussii dochodzić do zdrowia.

Trenerzy reprezentacji zapowiedzieli, że w porównaniu z debiutem nowej drużyny w środę zajdą w składzie pewne zmiany.

"Szkielet zespołu pewnie zostanie, ale zmiany będą. Trener Smuda już dawno zapowiedział, że wszyscy, którzy są na zgrupowaniu w mniejszym bądź większym wymiarze czasu pojawią się na boisku. Nie po to wyrwaliśmy ich z klubów na dwa tygodnie, by pospacerowali w reprezentacyjnych dresach. Zresztą nasza drużyna jest w budowie, a więc próby kolejnych zawodników są czymś naturalnym" - zaznaczył Wałodoch.

Z wewnętrznej gry, która kończy niemal każdy trening kadrowiczów, wynika, że w podstawowej jedenastce na mecz z Kanadą pojawi się sześciu nowych zawodników. "Ostateczne decyzje jeszcze nie zapadły" - wyjaśnił asystent Smudy.

Jednym z tych, którzy stracą miejsce w składzie będzie prawdopodobnie Adam Kokoszka.

"Ja pewnie w środę nie zagram od początku. Na treningu znalazłem się w tej teoretycznie "drugiej" jedenastce, więc mogę sądzić, że trener Smuda da szansę innym. Skąd taka decyzja? Pewnie miały na nią wpływ moje błędy w spotkaniu z Rumunią. Nie będę ukrywał, że nie przytrafiły mi się pomyłki, choć generalnie nie było chyba źle" - powiedział obrońca włoskiego Empoli.

Jak dodał, najważniejsze jednak, że już trzeci selekcjoner daje mu szansę. "Grałem u Beenhakkera, powołał mnie Majewski, teraz dał szansę Smuda. Znaczy, że nie znikam z pola widzenia" - dodał.

Na debiut w drużynie narodowej czeka drugi z powołanych przez Smudę bramkarzy - Wojciech Szczęsny.

"Oficjalnie nic nie wiem o tym, że zagram w środę, ale... jestem gotowy. Cieszę się, że młodzież szeroką ławą wchodzi do kadry, bo to znaczy, że moje szanse na regularne przyjazdy na zgrupowania rosną" - powiedział PAP piłkarz Arsenalu Londyn.

Wieczorem kadrowicze będą trenować na stadionie Zawiszy im. Zdzisława Krzyszkowiaka, gdzie w środę zagrają z reprezentacją Kanady.