CEZARY KOWALSKI: W najbliższą niedzielę w Warszawie będzie pan "sierotką" podczas losowania grup Euro 2012. Cała piłkarska Europa będzie na to patrzeć. Czuje pan tremę?
ZBIGNIEW BONIEK: Pan żartuje? A co to za filozofia jakieś dwie kulki wyciągnąć? Poza tym troszeczkę obycia w świecie mam i dobrze się czuję w takich sytuacjach. Pewnie, że taka ceremonia to nie jest dla mnie chleb powszedni. Cieszę się, że UEFA wytypowała mnie i Andrija Szewczenkę, bo to jest prestiż. Ale jakoś specjalnie podniecony nie jestem. Wszystko powinno zagrać, bo wcześniej będzie próba generalna w Sali Kongresowej. Cała ceremonia potrwa 45 minut, wcześniej i później będą za to fajne spotkania z ludźmi świata sportu, których znam i lubię.

Reklama

Pana serdeczny przyjaciel szef UEFA Michel Platini w pewnym sensie przyjeżdża do pana w gości...
Odwrotnie. To ja jestem u niego. UEFA organizuje mistrzostwa na terenie Polski i Ukrainy. Michel dostał apartament królewski w hotelu Marriott, ja też tu mieszkam. Kiedy krytykuję, to krytykuję, ale muszę powiedzieć, że na razie organizacja tego losowania wygląda dobrze. Samochód na lotnisko podstawiony na czas, pokój w hotelu przygotowany, plan rozpisany, flagi, chorągiewki. Żadnej wpadki być nie powinno.

Spotka się pan z Platinim prywatnie?
Pewnie jakąś kawę wypijemy, ale zapewniam, że nie będziemy rozmawiać o komisji licencyjnej w PZPN.

Przepraszam za niedyskrecję, ale można wiedzieć, o czym zazwyczaj rozmawiacie?
O wszystkim. Także o sprawach lekkich i mało istotnych. Choćby o tym co zrobił ostatnio Anglik John Terry.

Jakie pan ma zdanie na temat tego skandalu obyczajowego z jego udziałem, który wstrząsnął piłkarskim światem?
Chłopak miał jakąś panienkę na boku i teraz cały świat tym żyje. Może być tak, że podobnie jak w przypadku Tigera Woodsa zostanie uruchomiana lawina i będziemy się dowiadywać o kolejnych jego sprawkach. Zdaję sobie sprawę, że futbol to także show-biznes, ale sądzę, że takie sprawy nie powinny przesłaniać istoty tematu, czyli gry w piłkę nożną. A to Terry potrafi robić znakomicie.

Reklama

Vanessa Perroncel to nie była zwykła panienka, tylko dziewczyna najlepszego kolegi z drużyny...
Zgadza się, takich rzeczy się nie robi. Dajmy już spokój Terry’emu.

czytaj dalej

Reklama



Staje się pan jedną z twarzy Euro 2012. Ale przed przyznaniem nam organizacji tej imprezy publicznie pan mówił, że nie mamy żadnych szans i wygrają Włosi. Nie jest panu trochę głupio?
A co ma piernik do wiatraka? No i co z tego, że mówiłem? Tak mi się wydawało. Zresztą nie tylko mnie, Michel także był przekonany, że głosowanie wygrają Włosi. Tak samo jak byłem przekonany, że reprezentacja piłkarzy ręcznych wygra z Chorwacją. A przegrała. To była niespodzianka, tak jak zwycięstwo Polski i Ukrainy w wyścigu o Euro.

Ociepliły się pana stosunki z prezesem PZPN Grzegorzem Lato? W niedzielę będziecie wspólnie reprezentować Polskę?
Ja nie mam problemu z Grzegorzem. Różnię się po prostu od niego diametralnie i mam inne zdanie. On ma ze mną problem. Boi się, że chcę go wysadzić z siodła. Powinien jednak spać spokojnie, przecież podczas wyborów w starciu z nim dostałem ledwie 19 głosów.

Ale gdyby wybory odbyły się dziś, pewnie dostałby pan znacznie więcej. Nie jest już żadną tajemnicą, że opozycja pod wodzą Kaziemierza Grenia chce pana wykreować na prezesa związku...
Jak Greń robił Lacie kampanię wyborczą, to był dobry. A teraz jak już ktoś mnie widział na kawie z Greniem, to znaczy, że konspiruje. Jeszcze raz powtarzam: niech się Grzegorz tak nie trzęsie. Następne wybory za trzy lata.

Opozycjoniści twierdzą, że nowe wybory mogłyby się odbyć znacznie wcześniej...
Możliwe. Zatem wtedy zobaczymy, ile głosów dostanie Grzegorz.

A ile pan?
Jeszcze nie wiem, czy wystartuję.

Pana kolega z boiska Andrzej Szarmach, który także będzie losować grupy, nie zdawał sobie sprawy, że Polska jako gospodarz nie musi grać w eliminacjach. W wywiadzie dla Futbol News powiedział, że chciałby, abyśmy trafili na Niemców...
Zareaguję jak Lato, który nie wie, co odpowiedzieć. Niech pan napisze: głośny śmiech.