"Nie można oczywiście pochwalić bijatyk, ale ta cała sytuacja to też dowód na to, że mój zespół nie da sobie w kaszę dmuchać" - mówi trener Lechii Tomasz Kafarski.
Polacy rzeczywiście nie dali sobie dmuchać w kaszę. Na boisku iskrzyło od pierwszego gwizdka sędziego. Głównie za sprawą agresywnie grających Rosjan - relacjonuje to spotkanie "Fakt".
Pierwszy moment zapalny miał miejsce pod koniec pierwszej połowy. Napastnik Spartaka uderzył wtedy pięścią Krzysztofa Bąka. Skończyło się na przepychankach. Gdy obrońca Spartaka brutalnie sfaulował Pawła Buzałę, a sędzia nie zareagował, napastnik Lechii sam postanowił powiedzieć rywalowi, co o nim myśli. Znów doszło do szarpaniny, ale prawdziwy wulkan wybuchł pod koniec meczu.
Kapitan Spartaka zatrzymał Jakuba Zabłockiego ręką, przy okazji go przewracając. Napastnik wdał się w pyskówkę z rywalem, a gdy ten zaczął wymachiwać rękami, sam zarobił z "liścia". Rosjanin nie pozostał dłużny, wkładając Zabłockiemu palce w oko.
Swojemu koledze na pomoc ruszyli wtedy pozostali lechiści, wśród których najaktywniejszy był Piotr Wiśniewski, prezentując umiejętności niczym Bruce Lee. W końcu rozdzielono zwaśnione strony, a skończyło się na czerwonych kartkach dla prowodyrów awantury.
Mecz piłki nożnej, mimo części poświęconej walce wręcz, zakończył się zwycięstwem Polaków 1:0. Gola strzelił Maciej Rogalski.
Czytaj także: Tak orszak Tuska jedzie pograć w piłkę