Najlepszym przykładem świetnej zmiany pozycji jest Dariusz Dudka, który zanim nastał Leo Beenhakker uchodził za utalentowanego bocznego obrońcę - z widokami, że w przyszłości, gdy nabierze doświadczenia, będzie mógł grać na stoperze. Gdy więc z powodu kłopotów z kontuzjami przed pierwszym meczem z Portugalią Beenhakker wystawił Dudkę w środku pomocy, wszyscy byli zadziwieni. "Gramy czwórką stoperów" - powtarzano na Stadionie Śląskim. "Jak mamy osiągnąć rezultat z Portugalią, gdy nastawiamy się tylko na obronę?"

Tymczasem Dudka jako defensywny pomocnik okazał się strzałem w dziesiątkę. Nie tylko świetnie rozbijał ataki rywala, ale jeszcze potrafił pokazać się w ofensywie. Kilka prostopadłych, otwierających drogę do bramki podań wyglądało jakby obrońca Wisły Kraków całe życie był playmakerem. "Zawsze, gdy obserwuję piłkarza to oczywiście patrzę na jakiej pozycji wystawia go klubowy trener, ale też widzę, co może wnieść do drużyny" - tłumaczy Beenhakker. "Widzę jak porusza się z piłką, jak reaguje na boiskowe sytuacje i analizuje, czy nie przydałby się na innej pozycji. Czy nie ma takich umiejętności, które wykorzysta dla dobra zespołu w innym miejscu na boisku".

Innym przykładem inwencji Beenhakkera było wystawienie na lewej stronie obrony Grzegorza Bronowickiego, który w lidze grał bądź jako prawy defensor, albo - w chwili powołania częściej - jako prawy pomocnik. Premierowym występem Bronowickiego na nowej pozycji, był także słynny już mecz w Chorzowie. Po tym jak powstrzymał Cristiano Ronaldo zachwytom prasy i fachowców nie było końca, a dziś już nikt nie kwestionuje pewnej pozycji byłego zawodnika Legii Warszawa na lewej obronie. Inna sprawa, że tak naprawdę nie ma zadowalającej alternatywy.

Nieco inaczej ma się sytuacja z Mariuszem Lewandowskim, który w kadrze debiutował (w 2002 roku) właśnie jako defensywny pomocnik. Problem w tym, że w Szachtarze Donieck w pewnym momencie zrobiono z niego stopera, więc i w Polsce utarło się, że właśnie na tej pozycji Lewandowski jest najlepszy. Dopiero Beenhakker nie dość, że postawił na Lewego w środku pola, to jeszcze nie jako typowego przecinaka, ale piłkarza z wieloma zadaniami w rozegraniu i w ofensywie.

Największym majstersztykiem Holendra było jednak zrobienie z typowego skrzydłowego, który całe życie grał przyklejony do linii bocznej boiska - czyli Jacka Krzynówka - zawodnika, który w nomenklaturze Beenhakkera jest "dziesiątką", czyli łącznikiem między pomocą a wysuniętym napastnikiem. Trzeba przyznać, że pierwsze próby z Krzynówkiem jako rozgrywającym nie napawały optymizmem. Stopniowo jednak selekcjoner eliminował jego nawyki skrzydłowego i lepił zupełnie nowego piłkarza. Drugie 45 minut meczu z Rosją i spotkanie z Portugalią przekonały wszystkich, że Krzynówek idealnie nadaje się na tę pozycję. W przeciwieństwie do próbowanego dotychczas w tej roli Macieja Żurawskiego - właściwie jedynej porażki Beenhakkera jeżeli chodzi o zmiany pozycji piłkarzom. W tej sytuacji Holender chyba już zarzuci pomysł, by robić z Krzynówka lewego obrońcę, bo wiadomo, że i to chodziło mu po głowie.







Reklama