"W każdym innym klubie byłbym jednym z wyższych zawodników. A tak jestem w naszej obronie <konusem>" - śmieje się Łukasz Nawotczyński mierzący 190 cm. Oprócz niego blok defensywny stanowią Brazylijczyk Rodnei (191 cm), Radosław Kałużny (192 cm) oraz najmłodszy, a przy tym najwyższy z nich Marek Wasiluk (197 cm).

"Dobrze, że Marek już nie rośnie. Gdyby tak było, to zabijałyby się o niego kluby koszykarskie. Może nie byłby środkowym, ale silnym skrzydłowym" - śmieje się Jacek Chańko, dyrektor sportowy Jagiellonii.

Legioniści w ataku mają Bartłomieja Grzelaka. To też chłop na schwał (188 cm), lecz wspierać go będą niscy Piotr Giza (179 cm) i Kamil Grosicki (177 cm), dlatego warszawianie muszą liczyć raczej na spryt niż finalizowanie akcji po główkowych pojedynkach.

"Rzadko tracimy gole po stałych fragmentach gry, w zasadzie to już nie pamiętamy, kiedy ostatnio tak się stało. Często natomiast nasi obrońcy niepokoją rywali w ich polu karnym. Bo naprawdę nie jest prosto powstrzymać "wieżowca" ostro atakującego bramkę" - dodaje Chańko.

Jagiellończycy będą mieli dzisiaj w Warszawie bardzo dużą motywację do strzelenia gola, bo nigdy nie udało im się zdobyć bramki przy Łazienkowskiej. Jednak w ostatnich meczach dobrze grający białostoczanie ustanawiają same rekordy (najwyższe zwycięstwo wyjazdowe oraz najwięcej strzelonych goli w jednym spotkaniu ekstraklasy), więc może pora na kolejny?







Reklama