Leningrad przyleciał do Polski w środę po południu. Muzycy od razu zażyczyli sobie zarezerwowania na wieczór knajpy z wielkim telewizorem. DZIENNIK zaprosił ich więc do klubu „Fair Play” przy ul. Taśmowej - kilkaset metrów od naszej redakcji.

Reklama

"Sznur” i reszta przy piwie i winie ekscytowali się dramatycznym spotkaniem. Niemal każdy z kilkunastoosobowej ekipy Rosjan deklarował, że jest fanatycznym kibicem Zenita. "Mogłem położyć ch... i siedzieć teraz pijany w Manchesterze" - powiedział po meczu Sznurow. "Miałem wiele propozycji wyjazdu na finał. Ale nie jestem aż tak fanatycznym kibicem, a przede wszystkim szanuję naszych fanów. Mieliśmy zaplanowany koncert w Warszawie i to jest dla mnie najważniejsze. Tym bardziej, że to moja pierwsza wizyta w waszym kraju. A czym dla mnie jest Zenit? Chyba widziałeś w czasie transmisji. To jest mój zespół. Kibicuję mu od dziecka. W ogóle u nas całe pięciomilionowe miasto kibicuje Zenitowi. W Petersburgu nie liczy się żaden inny klub. To nie Moskwa, gdzie jest kilka zespołów i kibice są podzieleni. U nas jest tylko Zenit" - tłumaczy jeden z napopularniejszych Rosjan.

Na płytach Leningradu można znaleźć piosenki o Zenicie. Sznurow, nadużywający wulgaryzmów skandalista, śpiewa np. "Kto boljejet za Zenit tomu wsiegda stoit!” ("Kto kibicuje Zenitowi, temu zawsze stoi”). "O moim klubie napisałem już trzy piosenki. To mój wyraz szacunku i hołdu dla Zenita. Jestem zwykłym kibicem. Zawsze siadam na 10. sektorze. Nigdy nie przyjąłem zaproszenia na lożę VIP-ów" - zdradza "Sznur”.

Liderowi Leningradu nie przeszkadza, że potęga klubu została zbudowana za pieniądze związanego z Władimirem Putinem koncernu Gazprom. "To jest klub miejski, a nie Gazpromu. I cieszę się, że Zenit ma takiego sponsora. Nie obchodzi mnie w jaki sposób zbudowano potęgę koncernu. To nie mój sponsor. Widzisz, żebym gdzieś miał napis Gazprom? Bez ich pieniędzy nie wygralibyśmy z Rangersami, bo pewnie w ogóle nie byłoby nas w finale Pucharu UEFA. Zawsze kibicowałem Zenitowi i tak już zostanie. Niezależnie kto będzie dawać pieniądze na klub. Dla mnie ważna jest historia i sukcesy tego klubu, a nie kto go sponsoruje" - mówi Sznurow, który uważa, że Putin nie stoi za ostatnimi sukcesami klubu.

"Oczywiście, że Zenit to nie jego zespół. Gdyby tak było, to mistrzami bylibyśmy już osiem lat temu, kiedy Putin doszedł do władzy. On w ogóle nikomu nie kibicuje. Wyobrażasz sobie Putina, który skacze do góry i krzyczy „goooool”, bo ja w żaden sposób nie mogę sobie wyobrazić go okazującego takie emocje. Już szybciej kibicem można nazwać naszego nowego prezydenta Miedwiediewa, ale nie mam pojęcia komu on kibicuje. Nie jest też tak, że Gazprom kupił nam ten tytuł. W klubie są już kilka lat i wcześniej tak dobrze nam się nie wiodło" - przekonuje.

Sznurow pisze piosenki nie tylko o piłce nożnej, ale także o hokeju i tenisie. Bohaterem jednej z piosenek jest mieszkaniec blokowiska zakochany w pięknej Marii Szarapowej. "Niebiesnyj tenis, to nie jest piosenka o tenisie, ani o Szarapowej. Chodziło mi o to, żeby pokazać człowieka, którego życie to jedynie telewizja. Gapi się w nią cały czas, patrząc jak piłeczka przelatuje z jednej połowy kortu na drugą. Nie interesuję się tenisem, ale kibicuję naszym tenisistkom i cieszę się, że są takie dobre. Jestem Rosjaninem i zawsze kibicuję naszym sportowcom. Hokej też lubię, ale on interesuje mnie mniej niż piłka. Chodzę na mecze SKA, ale to nie jest to samo co piłka. Tam jest za kiepski doping. Nie ma takiej atmosfery jak na Zenicie" - opowiada "Sznur”.

Przed rosyjskimi kibicami teraz kolejne emocje. Finały Euro 2008. Sznurow uważa jednak, że wielkich sukcesów „sborna” tam nie odniesie. "Nie wierzę w naszą reprezentację, ale oczywiście będę jej kibicował. Niestety odkąd naszym trenerem został Guus Hiddink, nie widziałem ani jednego meczu, który by mi się podobał. Nie mam nic przeciwko trenerom z zagranicy, bo Dick Advocaat wykonał w Zeniecie świetną pracę. W "Piterze” śmiejemy się, że kiedyś Holendrzy budowali u nas statki, a teraz drużyny piłkarskie. W ogóle to nie pamiętam już naszej reprezentacji, która by mi się podobała. W 1988 r. byłem jeszcze dzieciakiem, który przed telewizorem krzyczał "Sowieckij Sojuz!”. Potem gdy na poważnie zacząłem interesować się piłką, już nie mieliśmy takiej drużyny" - kończy Sznurow.